piątek, 21 września 2012

Jedenasty ♥


Tik-tak, tik-tak. Wpatrywałem się w tarczę zegara, który informował mnie, że jest już grubo po osiemnastej. Wypadałoby wstać. Ubrać się, umyć, cokolwiek. Harry poszedł wysłać pocztówkę rodzinie. Ja pomyślałem o tym na początku wyjazdu i aktualnie miałem to z głowy. Zczołgałem się z wygodnej kanapy i włączyłem telewizor. Pierwszy, lepszy kanał muzyczny. Pogłośniłem i udałem się do sypialni w poszukiwaniu czystych, a bynajmniej zdatnych do użytku ubrań. Daję słowo, przekopałem cały pokój, aby znaleźć je ułożone w szafie. No tak, zupełnie wyleciało mi z głowy, że Hazza posprzątał cały apartament w ramach przeprosin za sprawę z Chelle. Uśmiechnąłem się przypominając sobie widok bruneta sprzątającego pokój, w samym fartuszku. Niezapomniane wspomnienie. Ubrałem się w beżowe rurki, biały T-shirt i szarą bluzę. Usiadłem na dywanie czekając na Loczka. Powinien tu być 20 minut temu. Nie jesteśmy w Londynie, gdzie z jednego przystanku do drugiego jedzie się godzinę. Styles, ruszaj ten swój zgrabny tyłeczek.  Na 19 mamy rezerwację. Zdolny ja zarezerwowałem stolik w jednej z najlepszych francuskich restauracji, a ten się spóźnia.
-Uduszę go, obiecuję – Warknąłem, zamykając za sobą drzwi hotelowe. Schowałem klucz do kieszeni i ruszyłem windą na sam dół. Przeszedłem przez zatłoczony hol uśmiechając się do znajomej recepcjonistki. Wyszedłem przed hotel i zadrżałem kiedy owiało mnie zimne powietrze. Wsadziłem dłonie do kieszeni kurtki i skierowałem się do lokalu. Po 20 minutach byłem na miejscu. Wszedłem, a kelner odprowadził mnie do stolika znajdującego się bardziej na uboczu. Znajdował się za murkiem, który nieco chronił nas przed pełnymi zdegustowania spojrzeniami. Nigdy nie zrozumiem tej niechęci do ludzi odmiennej orientacji. No cóż, są ludzie i taborety, takie życie. Rozsiadłem się na fotelu, wcześniej pozbywając się puchowej kurtki. No dalej Harry. Jak zaraz tu nie przyjdziesz to pożałujesz. Wystukiwałem palcami rytm o stół przykryty białym obrusem. Zbliżała się 20. Zaraz jak nic mnie stąd wygonią. Do tej pory zamówiłem jedynie szklankę wody z cytryną. A jego jak nie było tak nie ma. W końcu – po kłótni z kelnerem i zapłaceniu za napój – opuściłem restaurację. Olał mnie. Może zapomniał. Może coś mu wypadło. Może… może nie chciał się spotkać. Wzdrygnąłem się niekoniecznie z zimna. Nie wolno ci tak myśleć Horan. Coś mu się pomyliło. Na pewno. Westchnąłem. Ostatnio coś często był zamyślony, jakby przygnębiony. Jednak nie chciał powiedzieć o co chodzi. Może w końcu powie, zwierzy mi się… Zaufa mi. Może. Odsunęliśmy się od siebie. Nadal było między nami uczucie, ale przez ostatnią kłótnię, jakby osłabło. Nie rozmawialiśmy tak często, a gesty świadczące o jakiejkolwiek zażyłości powoli zanikały. Co się działo ? Czyżby to gorące uczucie wygasało ? Czyżby to wszystko miało się tak skończyć ? Tu, w Paryżu ? Czy go kochałem ? Och, owszem, bardzo. Jeszcze mocniej niż kiedykolwiek. Moje uczucie do niego rosło z dnia na dzień. Jednak nie wiem jak to było z nim. Czy nadal coś do mnie czuł ? Czy… Nie ! Nawet o tym nie myśl. Michelle to skończony temat. Zapomnij. Już więcej nie zmąci naszego wspólnego życia i wszystko będzie idealnie. Wszedłem do oświetlonego holu i przywitałem się skinieniem głowy i ciepłym uśmiechem z kilkoma osobami. Przez czas pobytu tutaj poznałem się z niektórymi ludźmi i stali się dla mnie dobrymi znajomymi. Mam nadzieję, że te kontakty utrzymają się jak wrócę do Irlandii. Irlandia. Dawno tam nie byłem. A za tydzień wracam. Jak mnie przyjmą po miesiącu nieobecności ? Czy się cokolwiek zmieniłem ? Jak zareagują na wieść o tym, że ich kochany blondynek ma chłopaka ? Bałem się. Cholernie. A co jak mnie nie zaakceptują ? Gdzie się wtedy podzieję ? Nie. Powinienem myśleć pozytywnie. To moja ukochana rodzina. Nie wyrzucą mnie przecież na bruk… prawda ? Wspiąłem się po schodach i stanąłem na dywanie opierając dłonie na udach i ciężko dysząc. Postanowiłem trochę popracować nad swoją sylwetką i kondycją. Jednak wchodzenie na nasze piętro chyba nie było najlepszym pomysłem. Mother Of God. Moje serce chyba zaraz stanie. Ruszyłem powolnym krokiem w stronę drzwi znajdujących się przy końcu korytarza. Jeszcze chwila i padnę na miękkie łóżko i wtulę się w bok Harry’ego. I pójdę spać. Już miałem wchodzić do środka, gdy usłyszałem śmiech za rogiem. Powoli tam ruszyłem kierowany ciekawością. Wyjrzałem i zamarłem. Ujrzałem widok najmniej przeze mnie pożądany. Harry… I Chelle. Całujący się. Dziewczyna stała do mnie przodem, jednak mnie nie widziała, była zbyt wpatrzona w bruneta. Głupia dziwka.
-Cieszę się, że pojechałeś ze mną na USG. Chociaż wiesz, że nasz synek dobrze się rozwija – Mruknęła obdarowywując jego szyję pocałunkami. Wpadłem do pokoju, a następnie do łazienki. Zakluczyłem drzwi i osunąłem się po ścianie, starałem się opanować oddech i szybko bijące serce. Nasz synek ? Zdradził mnie. Dlatego nie pojawił się na kolacji. Był z Chelle u lekarza. W jednej chwili ból i żal zastąpiła determinacja i złość. W mojej głowie uformował się plan.
-Nie zależy ci na mnie to mnie więcej nie zobaczysz kotku – Szepnąłem podnosząc się i opłukując twarz zimną wodą.
***
Pamiętam jak wszedł do pokoju, a na mój widok na jego twarzy pojawił się nerwowy uśmiech. Denerwował się. Przedstawienie czas zacząć. Walcząc z bólem w sercu wstałem i ucałowałem go w usta. Zachowywałem się jak gdyby nigdy nic. Zakochany, naiwny chłopaczyna. No cóż, chyba nieźle mi szło, bo powoli się rozluźnił. Pogadaliśmy i obejrzeliśmy film. Koło 22 poszliśmy spać. Znaczy on poszedł, ja czuwałem. Nadszedł czas, aby zrealizować plan. Od dobrej godziny słyszałem miarowy oddech bruneta. Powoli wyślizgnąłem się spod kołdry i go nią przykryłem. Nie chciałem, aby się przeziębił. Owszem, zdradził mnie, ale nadal go kochałem. Szybko i cicho zacząłem pakować swoje rzeczy do wielkiej walizki. Żeby tylko się nie obudził. Bo wtedy wszystko pójdzie na marne. Wszystko. We wnętrzu bagażu znalazło się wszystko przypominające o mnie. Zdjęcia, karteczki, ubrania, czasopisma, nuty. Pragnąłem usunąć się z jego życia. Raz na zawsze. Wyrwałem kartkę z jego notatnika i szybko nabazgrałem kilka słów ‘Odchodzę. Powodzenia z Chelle i Anthonym. Twój na zawsze, Niall xx’ Przycisnąłem notatkę wazonem i rozejrzałem się po pokoju. Wszystko zabrane. Nie pozostało nic co przeszkadzało by ci ułożyć sobie życie z Chelle. Na trzęsących się nogach podszedłem do łóżka. Łamałem regułę planu. Powinienem był cię ostawić i wyjść. Ale nie mogłem cię opuścić bez ostatniego pocałunku. Tak więc złączyłem nasze usta na jedną, mała chwilę, która wystarczyła, aby w mojej głowie pojawiły się wątpliwości Czy dobrze robię ? Może powinienem tu zostać ? Zostać z tobą ? Nie, zganiłem się w myślach, czas się rozejść. Zagryzłem wargę i rzucając ostatnie spojrzenie w twoim kierunku wyszedłem na cichy korytarz. W holu pożegnałem się z przemiłą recepcjonistką. Po chwili znalazłem się na cichych, pokrytych śniegiem ulicach Londynu.
-Żegnaj Harreh – Powiedziałem i ruszyłem przed siebie taszcząc za sobą walizkę.
____
WRÓCIŁAM ! :D Przeeprraaszaaam, że mnie nie było taak dlugo.. Mam nadzieję, że mi wybaczycie ♥
No tak no, znowu zraniłam Niall’a <ja niedobra> Aż mi go żal no xd

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

So sorry

Tak więc, chciałam na wstępie was przeprosić. Strasznie zaniedbałam tego bloga, ale mam problemy osobiste, i.. ledwo sobie z nimi radzę. Nie wiem czy komukolwiek będzie żal, ale zawieszam bloga. Na czas nieokreślony. Wrócę. Na pewno. Przywiązałam się do tej historii. Ale teraz muszę uporządkować własne sprawy. Przepraszam.
Love you all xx

czwartek, 16 sierpnia 2012

Dziesiąty ♥


Do apartamentu wróciłem dopiero nad ranem. Dziękowałem Bogu, że klub do którego chciałem iść był zbyt tłoczny. Wczoraj, pod wpływem emocji miałem ochotę znaleźć jakąś panienkę i zranić Harry’ego jak on mnie. Jednak teraz myślałem racjonalnie i wiedziałem, że takie zachowanie z mojej strony byłoby dziecinne i jedynie pogorszyłoby sprawę. Mimo woli odetchnąłem, gdy przed drzwiami nie ujrzałem spakowanej walizki. Może to głupie, ale dało mi nadzieję, że może wybrał mnie.. Przeszedłem przez korytarz i niepewnie nacisnąłem klamkę. Drzwi się otworzyły, ukazując mi pokój, który przedstawiał istne pobojowisko. Ubrania znajdowały się na podłodze, wraz z książkami i kawałkami szkła, prawdopodobnie ze szklanego wazonu, który jeszcze wczoraj stał na komodzie, a dzisiaj go brakowało. Pośród tego wszystkiego siedział Harry. Miał na sobie szare dresy. W dłoni trzymał gitarę i cicho brzdąkał, przez co najwyraźniej nie zauważył mojego przyjścia. Stanąłem w wejściu i go obserwowałem. Dobrze wiemy, że bałem się tego co będzie po wczorajszej wymianie zdań. No i chciałem posłuchać jego anielskiego głosu. Nie zbyt długo musiałem czekać.

Should’ve kissed you there/
 Powinienem Cię tam pocałować
I should’ve held your face/
Powinienem trzymać twoją twarz
I should’ve watched those eyes/
Powinienem patrzeć w te oczy
Instead of run in place/
Zamiast biec w miejscu
I should’ve called you out/
Powinienem Cię zawołać
I should’ve said your name/
Powinienem wypowiedzieć Twoje imię
I should’ve turned around/
Powinienem się odwrócić
I should’ve looked again/
Powinienem spojrzeć jeszcze raz

W oczach pojawiły mi się łzy. To było tak prawdziwe i piękne. A bynajmniej miałem nadzieję. Podszedłem i uklęknąłem obok niego. Położyłem mu dłoń na ramieniu.
-Harry…
Spojrzał na mnie zaczerwienionymi oczami, w których widziałem ból i smutek, a jednocześnie radość. Może dlatego, że tu byłem ? Nie wiem, ale pragnąłem aby tak było.
-Niall… - Wyszeptał, zachrypniętym głosem. Przejechał dłonią po moim policzku. – Jesteś tu, czy to kolejny sen ?
-Jestem tu Harreh… Naprawdę – Objąłem go w pasie i do siebie przyciągnąłem. Położył głowę nad moim obojczykiem.
-Tak Cię przepraszam… Nie widziałem, że Chelle stara się nas rozdzielić…
Głaskałem go po włosach, pragnąc aby nie płakał. Jego ból, sprawiał mi ogromne cierpienie. Poczułem się jak kilka tygodni siedzieliśmy na balkonie, a on wypłakiwał swoje łzy w mój podkoszulek. Znowu byłem chusteczką. Ale wiecie co ? Nie przeszkadzało mi to. Pragnąłem, aby był szczęśliwy. Bez względu na wszystko.
-Ona mówiła, że jesteś nieodpowiednim przyjacielem dla mnie, że masz na mnie zły wpływ, ale to ignorowałem… Boże Niall, ja nawet cię nie broniłem przed jej obelgami. Zachowałem się jak dupek – Wybuchł jeszcze większym płaczem. – Zawiodłem cię. Obiecałem, że nikt więcej cię nie zrani, a sam to zrobiłem. Proszę, wybacz mi…
Wpatrywałem się w jego spuchnięte oczy. Odgarnąłem mu kręcony kosmyk z czoła.
-Nie potrafiłbym być na ciebie zły Harry… Za bardzo cię kocham
-Oh, Niall – Wpił się w moje usta, wprawiając mnie tym w lekkie oszołomienie. Szybko zmienia nastroje. Przed chwilą był załamany, a teraz gdyby mógł to by mnie zgwałcił. Jestem tego pewien. Objąłem go w pasie, gdy wręcz pochłaniał moje wargi. Brakowało mi tchu, ale nie chciałem się odsunąć. Nie od niego. Jeździłem dłońmi po jego ciele. Po silnych ramionach, umięśnionym torsie, wybrzuszonym podbrzuszu, zgrabnych nogach.
-Harreh – Wyjąkałem, między pocałunkami, gdy ścisnął moje pośladki. O mój Boże, byłem w niebie. Nawet nie wiem kiedy znaleźliśmy się nadzy na łóżku, przykryci satynową pościelą. Gładziłem jego ciało i obdarowywałem je pocałunkami, zostawiając wilgotne ślady. Powróciłem do ust, gdy znalazłem się w okolicach przyrodzenia chłopaka. Przetrzymam go trochę, niech chłopaczyna poczeka. Jego dłonie przejechały po moim członku. Jęknąłem w jego usta. W jego pełne, zmysłowe usta.

x Harry x
Uśmiechnąłem się, gdy z jego ust wydobył się jęk. Tak się cieszyłem, że nie był na mnie zły… Nie przeżyłbym bez niego i jego miłości. Bez tych uroczych, farbowanych blond włosów nie dających się ułożyć, bez tych przepięknych błękitnych oczu, bez tego zniewalającego uśmiechu. Nie, nie, nie… Wyrzuciłem tą myśl z głowy. Liczy się ten moment. Ta chwila, gdy leżymy na łóżku złączeni w miłosnym uścisku. Oderwałem dłoń od jego ciała i na oślep znalazłem opakowanie lubrykantu i paczę prezerwatyw. Pamiętam jak w dzień wyjazdu do Francji znalazłem te rzeczy na stoliku przy łóżku z karteczką „Miłego wyjazdu. Gemma xx ” W tym momencie na bank przypominałem buraka i na szczęście ukryłem to zanim mama wparowała do pokoju. Teraz, patrząc na to z tej perspektywy zdałem sobie sprawę, że jestem jej wdzięczny. Sam, nigdy bym nie wszedł do apteki i nie poprosił o lubrykant i prezerwatywy. Będę musiał jej podziękować jak wrócimy. W oczach blondyna ujrzałem pożądanie.

xxx

-O KURWA !! HARRY !! – Wykrzyknął blondyn, kiedy w nim doszedłem. Opadłem na miękki materac i przejechałem palcem po jego torsie.
-Przyjmujesz przeprosiny ? – Wyjęczałem do jego ucha, zagryzając płatek.
-Jeśli to były przeprosiny, to musisz mnie częściej ranić – Wyszeptał składając na moich ustach delikatny pocałunek, tak inny, niż ostatnie kilka godzin. – Dobranoc Harry…
Patrzyłem jak wtula się w mój bok i zamyka zmęczone powieki. Jego spuchnięte wargi są lekko uchylone. Odgarniam kosmyk włosów ze spoconego czoła. Jak ja mogłem nie widzieć, że go ranię. Idiota, idiota, idiota… Tylko szkoda, że przez swoją głupotę zranię go jeszcze bardziej.
-Przepraszam Niall… Mam nadzieję, że mi wybaczysz – Wyszeptałem, a pojedyncza łza spłynęła po moim zarumienionym policzku.

_______
Dziękuję za 25 komentarzy ! *_* Mam zawał, seryjnie xd
Przeeepraaaszaaaaaaaaam, że tak długo nie było rozdziału, ale byłam na wakacjach bez komputera ;c Mam nadzieję, że mi wybaczycie ♥

środa, 1 sierpnia 2012

Dziewiąty ♥


-Chodź tam Harreh ! Proooszęęę ! – Wskazałem na łuk triumfalny znajdujący się zaledwie kilka metrów od naszego aktualnego położenia. Brunet spojrzał na mnie ze znużeniem.
-Niall… Mam dość.. Jedyne czego pragnę to wrócić do hotelu i wziąć gorącą kąpiel. Z tobą. – Wymruczał, przygryzając mi płatek ucha. Jakaś starsza kobieta posłała nam zdegustowane spojrzenie. Bardzo mnie to obeszło. Odepchnąłem od siebie chłopaka.
-Nie dzisiaj kotku. Zwiedzajmy – Pisnąłem i skierowałem się do wielkiego pomnika, ciągnąc za sobą Harry’ego, która cały czas mamrotał coś pod nosem.
-Powiedz mi tylko… CZEMU ?
Spojrzałem na niego z politowaniem. Czasami to był naprawdę głupi.
-Bo mam dość twojej psiapsiółki Chelle, która przesiaduje u nas kiedy tylko jesteśmy w pokoju. Jest jak… jak rzep. Nie odczepi się od ciebie, póki jej nie zniszczysz – Odpowiedziałem, robiąc zdjęcia antyku.
Poczułem, że loczek obejmuje mnie od tyłu, a brodę opiera na moim ramieniu.
-Czyżbyś był zazdrosny ? – Wymruczał.
Wybuchłem głośnym śmiechem i posłałem mu rozbawione spojrzenie. Ja ? Zazdrosny ? O żonę Draculi ? Never. I jeszcze te prośby Harolda żebym spróbował się z nią zaprzyjaźnić. Śmieszne. Wolałbym nie jeść przy tydzień, niż nawiązać z nią jakieś bliższe kontakty. A dobrze wiemy jak bardzo kocham jedzenie. Jednak bolało mnie, że chłopak, którego kochałem ma dla mnie coraz mniej czasu i ciągnie go do dziewczyny, której nienawidziłem z całego serca. Każda rozmowa na jej temat kończyła się kłótnią. Czy mnie to raniło ? Owszem. Za każdym razem, gdy wychodził z pokoju z trzaskiem zamykając drzwi i krzycząc, że ma mnie dość, siedziałem i płakałem. Brunetka wszystko nam zepsuła. Staliśmy się dla siebie chłodni. Unikaliśmy swojego towarzystwa. Oczywiście, staraliśmy się utrzymać pozory, że wszystko jest dobrze, ale… czy naprawdę tak jest ? Czy nadal jest między nami to co kilka tygodni temu ? Sam tego nie wiedziałem. Potarłem dłonią po twarzy, zręcznie wycierając łzy, które napłynęły mi do oczu.
-Wracajmy – Wyszeptałem i skierowałem się w stronę naszego hotelu. Całą drogę przebyliśmy w milczeniu. Szedłem z rękoma schowanymi w kieszeni i kapturem narzuconym na głowę. Byłem przybity. Totalnie. Dotarliśmy do budynku. W apartamencie rzuciłem się na łóżku i wtuliłem twarz w poduszkę.
-Heeeej, mogę ? – Usłyszałem przesłodzony głosik i już miałem dość jej osoby.
-Czy Ty nas obserwujesz ? - Warknąłem – Ledwo przyszliśmy, a Ty już jesteś.
-Akurat przechodziłam i zauważyłam… Ale jak nie chcecie to pó…
-Nie, nie ! Zostań ! – Zaprotestował Harry i usłyszałem jak zamyka za nią drzwi.
Zacisnąłem zęby i ponownie ukryłem twarz. Wredna, głupia pizda. Wstałem i ubrałem się, skierowałem się do drzwi.
-Gdzie idziesz ? – Hazza podszedł do mnie.
-Teraz Cię to obchodzi ? – Prychnąłem, patrząc na niego ze złością.
-Chodź Harruś, da…
-Zamknij się ! – Krzyknąłem w jej kierunku – Idź sprzątać, bo oprócz uwodzenia innych tylko to ci wychodzi – Syknąłem i ze satysfakcją zauważyłem, że ją zabolało.
-NIALL !
-Oh, będziesz jej bronił ? Jakżebym śmiał zapomnieć, że to ONA jest dla ciebie najważniejsza. Przyjechaliśmy tu razem. Żeby się lepiej poznać, zbliżyć ! I wiesz co ? Poznałem cię bliżej… Jesteś dupkiem, który traktuje ludzi jak zabawki… Mam serdecznie dość twojego zachowania. – Warknąłem ze łzami w oczach.
-Nie mów tak !
-Co ? Prawda w oczy kole ? – Wysyczałem – Albo ja, albo ona. Decyduj. – Mruknąłem i opuściłem pomieszczenie. Ledwo wyszedłem na ulicę, a osunąłem się po ścianie na chodnik. Ukryłem twarz w dłoniach i wybuchnąłem niepohamowanym płaczem. Bolało. Bolało jak cholera. Kiedyś byliśmy tak blisko. Wiedzieliśmy o sobie wszystko. A teraz… ? Sam nie wiem. Chyba się okłamywałem uważając, że wszystko jest w porządku. Uważałem, że będzie dobrze, jak stąd wyjedziemy, ale… ale przecież wtedy się rozstaniemy. Będzie jeszcze gorzej. Bóg wie co oni tam teraz robią. Nie zdziwię się jak wrócę do pokoju, a moja walizka będzie stała przed drzwiami z karteczką „Wybrałem Chelle. Sorry.” Kolejne łzy spłynęły po moich policzkach, gdy wyobraziłem sobie tą scenę. Głupi, naiwny Irlandczyk zakochał się w miejscowym podrywaczu i draniu. Pięknie. Serio, cudownie.
_______
Przepraszam, że krótki i taki beznadziejny, ale to wprowadzenie do tego co się będzie działo później. Nie mogę dać dłuższego bo zepsułabym akcję  

niedziela, 29 lipca 2012

Ósmy ♥


-Tak mamo, będziemy uważać – Westchnąłem i po wysłuchaniu odpowiedzi rozłączyłem się. Przed chwilą wysłuchałem godzinnego wykładu na temat odpowiedniej ostrożności. Żebyśmy nie wpadli pod samochód, albo nie dali się zgwałcić. Prychnąłem i odrzuciłem telefon. Usiadłem po turecku na łóżku i utkwiłem wzrok w blondynie. Właśnie rozpakowywał nasze torby w wysokiej, drewnianej szafie. Podszedłem do niego i objąłem w pasie, lekko dotykając wypukłości u jego podbrzusza. Cicho zamruczał. Odłożył szary T-shirt i obrócił się do mnie przodem. Naparł na mnie swoim ciałem i wpił w moje usta. Pozwoliłem naszym językom rozpocząć namiętny taniec, a dłonie zacisnąłem na jego pośladkach. Zrzuciłem z niego koszulkę i zacząłem całować jego wyrzeźbione, blade ciało. Usłyszałem mocne pukanie do drzwi. Natychmiast oderwałem się od blondyna i wygoniłem do łazienki. Trzęsącymi dłońmi poprawiłem koszulę.
-Proszę ! – Wykrzyknąłem i po chwili moim oczom ukazała się niska, drobna dziewczyna odziana w biało-czarny uniform. Brązowe loki sięgały jej do pasa, a zielone oczy wydawały się puste. Sprawiała wrażenie zmęczonej i zmartwionej. Ale coś mi się kojarzyło… Wydawało mi się, że znam tą dziewczynę.. – Chelle ! – Wpatrywałem się w dziewczynę oszołomiony.
-‘Arry ! – Wykrztusiła z francuskim akcentem, uroczo wymawiając moje imię. Mimo woli obdarowałem ją uśmiechem. Była tak urocza. Michelle jest moją byłą. Rozstaliśmy się w dość… nieprzyjemny sposób. Poznaliśmy się 3 lata, gdy przyjechała na wymianę do mojego kumpla. Między nami od razu zaiskrzyło. Spojrzenia, słodkie słówka, czułe gesty… Parą zostaliśmy już następnego dnia… Niestety, kiedy wszystko było idealnie, a bynajmniej w moim odczuciu, dowiedziałem się, że brunetka mnie zdradza. Z moim najlepszym przyjacielem. Byłem wściekły. Zwyzywałem ich od najgorszych, ale… myślę, że im już wybaczyłem. A bynajmniej jej. No bo jak można być złym na tak słodką osobę ? Niewykonalne.
-Co Ty tu robisz ?
-Pracuję. Muszę zarobić na studia – Ciężko westchnęła i posłała mi krzywy uśmiech. Lekko mnie to zaskoczyło. Chelle zawsze miała kasy jak lodu. Dostawała wszystko co chciała. Czyżby rodzinna firma splajtowała ? Pamiętam, że jej ojciec był pracoholikiem, prowadził firmę kosmetyczną, która rozrosła się na cały świat. Nigdy nie miał dla niej czasu, przez co dziewczyna cierpiała. Jedynym wsparciem była matka. Miła, uśmiechnięta kobieta, starsza wersja córki. Ale postanowiłem o nic nie wypytywać. Jeśli będzie chciała, zwierzy mi się. Nie będę naciskał. – A Ty ?
-Przyjechałem na wycieczkę z … kumplem – Szepnąłem, chowając dłonie do kieszenie spodni. Przecież jej nie powiem, że Nialler to mój chłopak. Ucieknie z krzykiem. A nie chce znowu zakończyć tej znajomości.
-Takiemu to dobrze – Z pomiędzy jej perfekcyjnych, miękkich warg wydobył się melodyjny, delikatny śmiech. Z łazienki wyszedł blondyn. Wygnieciona bluzka opinała jego ciało. Szybkim spojrzeniem, błękitnych oczu ocenił postać pracownicy. Przejechał dłonią po blond włosach, pozostawiając je w jeszcze większym nieładzie. Wyglądał tak seksownie. I był tylko mój. W tym momencie pragnąłem rzucić się na niego, zedrzeć te niepotrzebne ciuchy i go zgwałcić. Tu i teraz. Powstrzymałem zbereźne myśli i skierowałem wzrok na Chelle. Nie myśl o Horanie, nie myśl o Horanie… Wziąłem głęboki oddech.
-Michelle to jest Niall, Niall to jest Michelle – Wyjąkałem, pragnąc, aby dziewczyna już poszła. Oh, czy przed chwilą nie chciałem, abyśmy zostali przyjaciółmi ? Pierdolić to. Irlandczyk właśnie stoi obok mnie i niby przypadkowo ociera się o mnie ramieniem. Tak cholernie mnie kusił. Czy to byłoby niekulturalne gdybym zaczął go jebać przed niczego nie spodziewającą się Michelle ? Prawdopodobnie. Zacisnąłem zęby i starałem się skoncentrować na rozmowie, która toczyła się między chłopakiem, a moją koleżanką. Chyba niezbyt się polubili.
-Wiecie… Ja już pójdę. Obowiązki wzywają – Rzuciła blondynowi zirytowane spojrzenie, a mnie ucałowała w policzek. – To pa ‘Arry.
Wyszła, zamykając za sobą ciężkie, drewniane drzwi. Spojrzałem na Niall’a, który wpatrywał się wściekłym w miejsce, gdzie usta Chelle mnie dotknęły. Nie czekając na jakikolwiek gest czy słowa, wpiłem się w jego wargi, przypierając go do ściany. Szybciej niż to możliwe pozbawiłem go ubrań, które znalazły się w kącie pokoju. Naparłem na jego ciało i zahaczyłem palcem o gumkę od jego bokserek. Z jego gardła wydobył się niski pomruk. Moja dłoń zawędrowała pod cienki materiał, wprawiając jego kolegę w ruch.

x Niall x
Wpatrywałem się w śpiącego tuż obok mnie chłopaka. Brązowe loki opadały na jego zarumienioną twarz. Powieki zasłaniały zielone oczęta. Lekko rozchylone wargi, uwalniały powietrze i wydobywały się z nich odgłosy, zwane chrapaniem. Jego oddech powoli stawał się miarowy. Przejechałem palcem po dokładnie zarysowanej linii szczęki i uśmiechnąłem się. Ten wieczór… Mamo, to był cudowne. W pewnych momentach brakowało mi oddechu i czułem się niczym w niebie. Nigdy nie pomyślałem, że seks z facetem sprawi mi tyle radości.. Co ja gadam, nigdy nie myślałem, że do czegoś takiego dojdzie. Przecież nikt nie sądzi, że zostanie homoseksualny, dopóki nie spotka odpowiedniej osoby, a i wtedy nie każdy potrafi przyznać się sam przed sobą, że lubi osoby tej samej płci. Ale przecież w tym nie ma nic złego. Miłość to miłość. Nieistotne czy jest ona pomiędzy dziewczynami czy facetami, pomiędzy nastolatkami czy staruszkami, nie ważne czy różnica pomiędzy nimi wynosi rok czy 20. Najważniejsze jest uczucie. A ja kochałem tego aroganckiego dupka. Ubóstwiałem go. Jednakże martwiło mnie dzisiejsze spotkanie. Jego pragnienie odnowienia dawnej znajomości. Michelle. Wredna istotka chcąca uwieść Harold’a. Skad wiedziałem czego chciała ? Widziałem to w jej ogromnych oczach. To uczucie biło na kilometr. Aż się dziwię, że Harry nic nie zauważył. A może… Nie, nie, nie. Po prostu nic nie podejrzewa. Chce się jedynie zaprzyjaźnić. Z dziewczyną, która złamała mu serce… I to przesłodzone „’Arry”. Normalnie rzygać się chce. Pomieszczenie wypełnione babeczkami jest mniej słodkie. Cierpko się uśmiechnąłem, na jedyny pozytyw w tej sytuacji. Zdradziła go. Nie wybaczy jej czegoś takiego. No i ma mnie. Cicho się zaśmiałem i usatysfakcjonowany przykryłem się kołdrą. Wtuliłem się w bok bruneta i przymknąłem oczy, myśląc jedynie o tym, że czekają nas dwa tygodnie, jedynie we dwoje, w mieście miłości. Jednakże do mojego umysłu wkradła się pewna postać. A mianowicie Michelle. Co jeśli będzie chciała zepsuć nasz wyjazd ? Zirytowany starałem się wyrzucić jej obraz z umysłu. Irytująca, mała zaraza. Niech mi tylko coś spieprzy to pożałuje. Nie pozwolę jej zadzierać z Niallem Horanem. Co to to nie. Po chwili, zmęczony owymi rozmyślaniami, osunąłem się w ramiona Morfeusza, który rządził krainą marzeń i pragnień. 

piątek, 27 lipca 2012

Siódmy ♥


7.
 Wdech, wydech, wdech, wydech… Nie panikuj chłopie. To twoja rodzina, będzie dobrze. W końcu… Nie wyrzucą mnie na bruk, prawda ? Miałem taką nadzieję. Chciałem żeby się udało. Wziąłem głęboki oddech i gdy mama odłożyła talerz zacząłem.
-Musze Wam coś powiedzieć – Wyjąkałem ze ściśniętym gardłem. Oddychaj Styles. Jeszcze nic się nie dzieje. Wytarłem spocone dłonie o jeansy i spuściłem wzrok. – Ja… Bo… - Jąkałem się, przez co jeszcze bardziej się denerwowałem, a to stanowczo pogarszało sprawę. Czułem na sobie spojrzenia wszystkich obecnych w kuchni. Wyczuwałem, że Niall pragnie teraz podejść, wziąć mnie za rękę i uspokoić. Niestety, jeszcze nie teraz. Jeszcze nie ten moment. – To trudne ale… Nialljestmoimchłopakiem – Wypowiedziałem na jednym wdechu i wpatrywałem się w twarz kobiety przede mną. Na początku widziałem zdziwienie, które ustąpiło miejscu rozbawieniu, a gdy zobaczyła, że jestem śmiertelnie poważny, stała się jakby… smutna ? Nie zbyt wiedziałem co teraz czuje. Proszę, zrozum, proszę, proszę…
-Harry… Synku, chodź tu do mnie – Wyciągnęła ręce, a ja wpadłem w jej ramiona, jak za czasów, gdy bawiąc się na placu zabaw zadrapałem łokieć czy kolano. Albo jak wracałem poobijany ze szkoły. Tłumacząc się, że jedynie się przewróciłem. Nigdy nie wyjawiłem jej prawdy. Nie powiedziałem, że znęcali się nade mną starsi uczniowie. Nie chciałem jej martwić. I tak miała za dużo na głowie. Odejście taty, nową pracę, nas… Musiała to wszystko ogarnąć, nie chciałem zamęczać jej moimi, nic nie wartymi problemami. Zalałem bluzkę rodzicielki falą łez. Trwaliśmy w tym uścisku przez pewien czas. Nie wiem czy minęło 10 minut czy godzina.
-Przepraszam mamusiu – Szepnąłem, odsuwając się i powracając na wcześniejsze miejsce.
-Harreh, kochanie, nie masz za co przepraszać. To nie jest nic złego. – Lekko się do mnie uśmiechnęła, jednakże wciąż była wstrząśnięta. – Nadal jesteś moim ukochanym maleństwem i nic tego nie zmieni. Nie obchodzi mnie czy jesteś heteroseksualny czy biseksualny. Jak dla mnie możesz być nawet mutantem o 8 rękach, ale powtarzam… To nic nie zmieni. Kocham Cię słoneczko.
Poczułem jak Niall wsuwa swoją dłoń w moją. Posłałem mu uśmiech poprzez łzy. Moja mama mnie zaakceptowała. Nie odrzuciła mnie. Nie odsunęła się z obrzydzeniem. Ale chwila… Spojrzałem na brunetkę stojącą w progu. Na jej twarzy widniała .. radość ? Czy powinienem się bać ?
-Wiedziałam, że między Wami coś jest ! – Wykrzyknęła triumfalnie – Widziałam te uśmieszki, spojrzenia. Nie, nie jestem ślepa – Przewróciła oczami, widząc nasze zdziwione spojrzenia – Tak czy inaczej, nadal Cię kocham braciaak ! Wciąż jesteś moim najukochańszym, młodszym bratem – Potargała mi włosy, za co posłałem jej krzywe spojrzenie – Zrań go, a wylądujesz z powrotem w Irlandii, z częściami ciała, nie na swoim miejscu – Te słowa kierowane były do Niall’a, który jedynie patrzył na nią z rozbawieniem. Gdy Gemma wraz z mamą opuściły kuchnię wpiłem się w wargi blondyna. Jego pocałunki były dla mnie niczym tlen. Nie mogłem normalnie funkcjonować czy myśleć… Znaczy, kiedy mnie dotykał było jeszcze gorzej. Zapominałem co chciałem powiedzieć, nie orientowałem się co dzieje się wokół… Ale to było dobre. Napędzało mnie. I…
-NIE OBŚISKIWAĆ MI SIĘ TAM ! – Usłyszałem głos siostry i parsknąłem śmiechem, patrząc ze szczęściem na chłopaka.
-Kocham Cię – Przejechałem palcem po linii jego szczęki, na co zadrżał lekkim pomrukiem. Musnąłem usta Irlandczyka i skierowałem się do swojego pokoju, czując jak moje ciało zalewa fala radości. Rodzina mnie zaakceptowała ! Nie musimy się ukrywać… No, bynajmniej w domu. Nie miałem odwagi wyjść na ulice mojego rodzinnego miasta trzymając chłopaka za rękę. Broń Boże się go nie wstydziłem, po prostu… bałem się ? Chyba to będzie najlepsze określenie. Bałem się, ze znowu skrzywdzą Niall’a. A obiecałem sobie, w chwili, gdy leżał zapłakany na materacu, a ja z rosnącym bólem w sercu wysłuchiwałem jego szlochów, że nikt, nigdy więcej go nie zrani. Czy to psychicznie, czy fizycznie. A dobrze wiedziałem, że gdy ludzie ze szkoły nas zobaczą, nie obejdzie się bez chamskich tekstów. Opadłem na łóżko i przyciągnąłem do siebie Niall’a przez co znalazł się na moich udach, niebezpiecznie blisko mojego ‘przyjaciela’. Mruknąłem, gdy się o niego otarł.
-Nie dzisiaj… Jestem zmęczony – Powiedziałem, wtulając się w jego otulony cienkim T-shirtem tors. Poczułem bijące od niego ciepło i miłość i ogarnęło mnie bezgraniczne poczucie bezpieczeństwa. No bo jak nie czuć się bezpiecznym, kiedy jest się przytulonym do osoby, którą kochasz, a otaczają cię ludzie, którzy są dla ciebie najbliżsi. Żyć, nie umierać. Mocniej przycisnąłem do siebie blondyna i przejechałem nosem po jego przedramieniu, po czym zrzuciłem go z siebie, przez co z głośnym hukiem wylądował na podłodze. Zaśmiałem się, posyłając mu rozbawione spojrzenie. Wstałem.
-Idę się myć. Tym razem zamykam drzwi napaleńcu – Skwitowałem, przypominając sobie jak przedwczoraj wparował do łazienki, podczas gdy brałem prysznic. Posłał mi smutne spojrzenie. Poklepałem go po blond czuprynie i wszedłem do pomieszczenia.

x Niall x
Podniosłem się z podłogi, masując bolący tyłek. Zapłaci mi za to. Nie mam pojęcia jak, ale coś tam wymyślę. Może we Francji ? Zepchnę go z wieży czy coś. Zaśmiałem się nad własną głupotą i położyłem na miękkim łóżku. Tak się cieszyłem, że Harry w końcu się przekonał i powiedział mamie i siostrze o swojej orientacji. Wiedziałem, że go nie odrzucą. W końcu to jego rodzina. Przecież nie wywaliliby go na ulicę. No proszę Was… A najlepsze, że jego mama wciąż nie ma nic przeciwko naszemu wspólnemu wyjazdowi do Francji. Ciekawe jak u mnie w domu zareagują na to, że mam … chłopaka. Boże, jakie to był piękne jak Harreh wypowiedział to zdanie, że jestem jego chłopakiem. Myślałem, że padnę z tych emocji. W końcu przyznał, że jesteśmy… parą ? Jak to dziwnie brzmi. Od małego mi się wydawało, że para to chłopak i dziewczyna. Ba ! Uważałem, że gdy dorosnę, znajdę sobie dziewczynę, weźmiemy ślub i będziemy szczęśliwi. Ale przecież związek z Harrym nie wykluczał kwestii szczęścia. Przy nim tryskałem radością. Był dla mnie niczym… niczym woda dla kwiatu. Bez niego usychałem. Bez jego dotyku byłem nikim. Dopełniał mnie. Oblizałem wargi, gdy wyszedł z łazienki, owinięty jedynie ręcznikiem, który znajdował się nisko na biodrach, ukazując ślad włosów, znikający za materiałem. Wstałem i podszedłem do niego. Objąłem go w pasie i wtuliłem twarz w miejsce między głową, a obojczykiem. Zassałem się, pragnąc mu zrobić malinkę. Chciałem, aby widać było, że ten piękny, brunet o niesamowitych zielonych oczach jest zajęty. Kogoś ma. Co z tego, że tym kimś byłem ja ? Zwykły, nic nieznaczący nastolatek z Irlandii. Kochaliśmy się. A bynajmniej ja jego. Oderwałem się od szyj i posłałem mu przepiękny uśmiech. Wziąłem szybki prysznic, po czym wróciłem do mojego boga seksu. Wskoczyłem do niego pod kołdrę i mocno przytuliłem. Chciałem pozostać w tym uścisku na zawsze. Niestety… Za 4 godziny musimy wstać i zbierać się na samolot. W ogóle, namawiałem go żebyśmy poszli wcześniej spać, ale nie, bo po co. Znowu będę musiał użyć drastycznych środków, aby go obudzić. Nie uwierzę, że wstanie o 3 rano. To jest największy śpioch, jakiego kiedykolwiek spotkałem. Osunąłem się i oparłem głowę o jego tors. Poczułem jak szepcze, że mnie kocha. Z uśmiechem na ustach usnąłem w objęciach mojego chłopaka.
___
Przepraszam, że to tak długo, i że krótki :<
I dziękuję za te 9 komentarzy, one naprawdę dużo dla mnie znaczą ♥ 

niedziela, 22 lipca 2012

Szósty ♥


Obudziły mnie promienie słoneczne wpadające do mojego pokoju. Pierwsze co ujrzałem to uśmiechniętego blondyna przyklejonego do mojego boku.
-Bonjour mon amour - Wyszeptał mi do ucha, na co się zarumieniłem. - Tout le meilleur Harry. *
-Co ? – Zdezorientowany przeniosłem wzrok na kalendarz. 1 luty. A to ci.. Zupełnie zapomniałem o własnych urodzinach.
-Czekamy na dole szkrabie – Wstał i cmoknął mnie w czoło. – Vite **
Wyszedł z pokoju, zostawiając mnie oszołomionego samego sobie. Jak on cudownie mówił po francusku. Gdyby nie jego irlandzki akcent można by pomyśleć, że jest francuzem. Wstałem z łóżka i skierowałem się do łazienki. Po wykonaniu porannych czynności ubrałem się w czarne rurki i liliową koszulę. Zbiegłem po schodach do salonu, gdzie już czekała na mnie mama z siostrą, Niallem i …
-TATA ! – Rzuciłem się mężczyźnie w objęcia. Nie widziałem go od trzech lat, kiedy to wyjechał do Australii. Na początku byłem wściekły, ale później mi przeszło.
-Hej młody – Potargał mnie po włosach. – Ale Ty wyrosłeś ! Już nie jesteś takim dzieciakiem jak kiedyś !
Z przekorą uderzyłem go w ramię i szeroko się do niego uśmiechnąłem. Wszyscy odśpiewali mi „Sto Lat” i przyszedł czas na najlepsze. Prezenty ! Od taty dostałem butelkę wódki i 400 złotych, od mamy wodę kolońską i kolejne dwie stówy, a od Gemmy różowe kajdanki. Spłonąłem rumieńcem i katem oka uchwyciłem uszczęśliwione spojrzenie Niall’a, który podszedł do mnie jako ostatni i mocno przytulił, smyrając po plecach.
-Ode mnie prezent dostaniesz za parę dni. Kajdanki się przydadzą – Szepnął mi do ucha, a ja oblałem się jeszcze większym rumieńcem. Zdmuchnąłem świeczki z przepięknego jednopiętrowego tortu. Truskawkowy, przybrany dużą ilością kremu waniliowego. Czekoladowy napis „Happy Birthday Harry”. Zjedliśmy po kawałku, po czym tata wrócił do hotelu, w którym obecnie mieszkał, mama pojechała do pracy na noc, a Gemma poszła do przyjaciółki. Pewnie myślicie, że mamy zamiar urządzić dziką imprezę z litrami alkoholu, narkotykami, setkami ludzi i striptizerkami ? Co to to nie. Moje osiemnaste urodziny mam zamiar spędzić w pokoju z Niallem. Gdy on poszedł do pokoju, ja wziąłem dwa kieliszki, wino i truskawki. Dołączyłem do niego. Usiedliśmy na dywanie przykryci kocem. Wtulił się w mój bok. Włączyłem mój ulubiony film „Actually Love”. Pod koniec ryczałem jak głupi. Jak zawsze, zresztą. Nialler siedział obok mnie i głupio się szczerzył.
-Słodko wyglądasz taki załzawiony – Szepnął, zjadając truskawkę i oblizując zmysłowo wargi.
-Kotku, dzisiaj na spokojnie. Pobawimy się kiedy indziej – Mruknąłem lekko go całując w kącik ust. Powróciłem do poprzedniej pozycji, a blondyn usiadł mi na udach, przodem do mnie.
-Wiesz, że jutro wyjeżdżam.. ? – Zapytał ostrożnie.
Oparłem głowę o jego ramię i objąłem go w pasie.
-Ehh, nie przypominaj… Nie chce się rozstawać… - Jęknąłem, czując łzy napływające do moich oczu. Przez te dwa tygodnie związałem się z nim dość mocno. Stał się dla mnie cholernie ważny. I nie wyobrażałem sobie rozłąki na te kilka miesięcy.
-Nie smuć się Harreh… Mam tu coś – Z kieszeni wyjął dość pogniecioną kopertę. Lekko zażenowany, starał się ją wyprostować. Szybkim ruchem dłoni zabrałem mu papier.
-Co to ?
-Otwórz i zobacz.
Niepewnie rozerwałem kopertę, z której wyleciały dwa prostokątne kartoniki. 3 luty, godzina 2:00, Francja. Zachłysnąłem się powietrzem.
-Niall, czyś Ty zwariował ?! To musiało kosztować fortunę i …
-Prezent urodzinowy – Cmoknął mnie w usta.
-Nie wiem co powiedzieć… Dziękuję Ci – Mocno go uścisnąłem.
Gdy Niall poszedł się umyć opadłem na łóżko i z oszołomieniem wpatrywałem się w bilety. Spędzę dwa tygodnie we Francji, w mieście miłości. Z moim ukochanym. Nie chcę wiedzieć ile kasy na to wydał. Albo nie. Chcę wiedzieć. Oddam mu wszystko co do grosza. Nie będzie za mnie płacił. Lekko się uśmiechnąłem. Zawsze pragnąłem pojechać do Paryża. A z kimś kogo kocham, ten czas będzie niezapomniany. Blondyn wrócił, mając na sobie jedynie bokserki. Położył się obok mnie, a ja przeczesałem dłonią jego wilgotne włosy.
-Kocham Cię, wiesz ? – Wyszeptałem, składając na jego ustach, delikatny pocałunek.

x Niall x
Harry poszedł się wykąpać, a ja leżę na łóżku i rozmyślam. Wiem, że dobrze zrobiłem organizując tą wycieczkę, ale wydaje mi się jakby Hazza się nie cieszył. Może… może nie chce spędzić ze mną tych 14 dni ? Może się nas wstydzi ? Nie. Wyrzuciłem z głowy tą myśl. Zależy mu na mnie. Tak jak i mi na nim. Jest… Jest cudowny. Nie wiem co bym zrobił, gdyby nie on. Gdyby Bóg nie postawił mi go na mojej drodze. Owszem, wierzę w przeznaczenie. I skoro się spotkaliśmy to nie bez powodu. Zaschło mi w ustach, gdy chłopak wyszedł z łazienki zupełnie nagi. Szeroko się do mnie uśmiechnął, po czym wskoczył pod kołdrę, wtulając się we mnie i specjalnie ocierając swoim przyrodzeniem o moje udo. Zarumieniłem się i skarciłem go spojrzeniem. Objąłem go w pasie i spojrzałem w oczy.
-Nie cieszysz się… - Stwierdziłem, nieco zawiedziony. A myślałem, że mu się spodoba, no cóż..
-Cieszę, serio. To po prostu szok.
Zapadła cisza. Wpatrywałem się w niego, starając się doszukać jakiś oznak, które wskazywałby na to, że nie chce tam ze mną jechać. Jednak niczego się nie doszukałem. Pozwoliłem, aby wtulił się w moje ciało, a głowę ułożył na torsie.
-Kocham Cię Harreh – Wyszeptałem w jego brązowe loki, poczym usnęliśmy.

____
Taki… krótki. Zjebałam, dałam za dużo dialogów. Sorry ;x
Niall w moim opowiadaniu jest starszy od Hazzy i ma 19 lat :>
*Dzień dobry moja miłości – Wszystkiego najlepszego Harry
**Szybko