piątek, 21 grudnia 2012

Dwunasty ♥


Trzasnąłem drzwiami i je zakluczyłem. Walizka poleciała gdzieś w kąt, a chwilę po tym usłyszałem trzask. Coś się roztrzaskało. Kogo to obchodzi ? No właśnie. Fakt, że mojego serce jest roztrzaskane też nikogo nie obchodzi. Lepiej by było gdybym zniknął z tego świata. Moja rodzina nie miałaby w domu pedała, a Harry żyłby sobie szczęśliwie z Chelle i ich synkiem. Harreh…Osunąłem się po ścianie i wybuchłem niepohamowanym płaczem. Krystaliczne łzy spływały po moich bladych policzkach zostawiając wilgotne ślady. Wszystko się spieprzyło. I to przeze mnie. No bo, czy gdybym nie zaproponował tego Paryża teraz wszystko byłoby inaczej ? Zapewne tak. Siedzielibyśmy na bujanej ławce w ogrodzie otuleni grubym kocem popijając gorącą czekoladę. Ciepłe dłonie Harry’ego błądziłyby po moim ciele. Jego delikatne, spierzchnięte usta z uczuciem całowałyby moją szyję. Jego brązowe loki pachnące jabłkiem łaskotałaby mnie w nos. Ale to koniec. Między nami wszystko skończone. Nie jestem w stanie wybaczyć mu zdrady. Było to zbyt bolesne. Tylko … co ja takiego zrobiłem, że mnie zdradził ? Brakowało mu czegoś ? Wstydził się ? Miał ochotę na przygodę z kobietą ? A może po prostu … Nie ! To na pewno nie jest prawda, ale co jeśli tak jest ? Może on po prostu nigdy mnie nie kochał ? Może byłem zwykłą zabawką ? Przygodą na tak zwaną jedną noc ? W moich oczach na nowo zalśniły łzy. Och, jak mogłem być tak naiwny i mu zaufać. Przecież od początku traktował mnie jak śmiecia, a podejrzanie szybko to się zmieniło. Coś tu jest nie tak. Otuliłem się kołdrą ściągniętą z łóżka i ukryłem twarz w miękkim, pachnącym domem materiale. Usłyszałem głośne pukanie do moich drzwi i głosy mamy oraz brata. A odwalcie się wszyscy. Nie chce mi się z wami gadać. Krzyknąłem, aby dali mi święty spokój i sięgnąłem po iPod’a i podłączone do niego słuchawki. Aktualnie to była jedyna, realna ucieczka od problemów. Włączyłem muzykę najgłośniej jak mogłem i zamknąłem oczy. Niestety, od razu ukazała mi się twarz Harry’ego. Delikatne rysy, nieskazitelna cera, zielone oczy otoczone kurtyną czarnych, gęstych rzęs, pełne usta i te włosy. Ogromna czupryna brązowych loków. Czemu ty mi to robisz Styles ? Czemu po prostu nie znikniesz ? Niby za dotknięciem magicznej różdżki. Jak gdyby nigdy cię nie było… Tak byłoby lepiej dla nas obojga. Wsłuchałem się w piosenkę płynącą ze słuchawek i kolejna porcja słonych kropli spłynęła po moich zarumienionych policzkach.

Love of my life, my soulmate /
Miłości mojego życia, moja bratnia duszo
You're my best friend /
Byłeś moim najlepszym przyjacielem
Part of me like breathing/
Częścią mnie, tak jak oddychanie
Now half of me is left /
Teraz połowa mnie odeszła

I don't know anything at all /
Zupełnie nic nie wiem
Who am I to say you love me /
Kim jestem, aby mówić, że mnie kochasz
I don't know anything at all /
Zupełnie nic nie wiem
And who am I to say you need me /
I kim jestem, aby mówić, że mnie potrzebujesz…

No właśnie. Kim ja w ogóle jestem, aby twierdzić, że on mnie kochał ? Że byłem mu potrzebny ? Nikim. Zwykłym, zakochanym do szaleństwa Irlandczykiem. A Chelle … Piękna, bystra, zabawna. Boże, czemu mnie tak pokarałeś ? Czemu postawiłeś mi go na drodze ? Co ja takiego zrobiłem ?

*Harry*
Opadłem na łóżku i spojrzałem na powstałe pobojowisko. Pokój hotelowy wyglądał jakby przeszło przez niego tornado. W mojej dłoni tkwił kawałek szkła z rozbitego, niebieskiego wazonu, a obok mnie leżał pomięty skrawek papieru. List od Niall’a. List, który zrujnował moje życie. List, w którym napisał, że odchodzi, że mnie zostawia, mimo że wciąż mnie kocha. Dowiedział się o Chelle i naszym … Anthonym. Nie jestem w stanie przypomnieć sobie kiedy to się stało. Ale nigdy nie chciałem stracić Niall’a. Nigdy. Obiecywałem, że nie pozwolę, aby ktokolwiek go zranił, a sam to zrobiłem. I dodatkowo nie ufałem jego ocenie Michelle. Jaki ja byłem głupi ! Sądziłem, że to zwykła zazdrość, nic poważnego. A okazało się, że Chelle jest taka jak kiedyś. Wredna, arogancka, pragnąca mnie jedynie wykorzystać. Ukryłem twarz w dłoniach. Och, Nialler, gdzie jesteś ? Czy wróciłeś do Mullinar ? Czy może błąkasz się gdzieś po Paryżu, próbując zebrać myśli ? Miałem mętlik w głowie. Z jednej strony, pragnąłem stąd wyjść. Iść przed siebie. Uciec od problemów. Uciec od odpowiedzialności. Ale z drugiej strony wiedziałem, że to niemożliwe. Jestem dorosły. Muszę stawić czoło problemom, które sam powołałem do życia. Nie mogę wiecznie uciekać. Sięgnąłem po telefon i wybrałem numer Irlandczyka. Wątpiłem, że odbierze. Gdyby chciał ze mną rozmawiać, odebrałaby już dawno. Ale w moim sercu nadal tliła się jakaś nadzieja, że może nastąpi w nim chwila zawahania i da mi to wszystko wytłumaczyć. W prawdzie, nie było tu co tłumaczyć. Zachowałem się jak ostatni dupek. I z całą pewnością nie zasługiwałem na kogoś tak wspaniałego jak Niall. Ale tęskniłem za nim. Czułem się jakby ktoś zabrał część mnie. Brakowało mi jego uśmiechu, jego głosu, jego błękitnych oczu. Po prostu brakowało mi jego. Po raz setny nagrałem się na automatyczną sekretarkę. Kolejna wiadomość, w której go przepraszam, w której mówię jak bardzo go kocham, w której proszę, wręcz błagam, aby dał mi szansę, aby do mnie powrócił. Wiem, że moje starania są bezsensowne. Horan nawet tego nie odsłucha. Ale … ale to mi w pewnym sensie pomagało. Wiedziałem, że robię co w mojej mocy, aby odzyskać miłość ukochanego. A to, że on mnie ignoruje to już całkowicie inna sprawa. Nie mam prawa być zły, że nie chce ze mną rozmawiać. Przecież to normalne. Zdradziłem go. I potwornie tym zraniłem. Wiedziałem to. Widziałem to po jego piśmie, na owym liściku. Widziałem jak drżące dłonie kreślą nierówne litery. Widziałem jak łzy cisną mu się do oczu, gdy układa wiadomość na stoliku obok. Niall, gdybym mógł cię teraz przytulić, zrobiłbym to. Z pewnością. Wziąłbym cię w ramiona i wykrzyczał całemu światu, że cię kocham. Że nie potrafię bez ciebie żyć, tak jak oni bez tlenu. Ale… po co mi tlen, jeśli nie mam ciebie ? Po co mam żyć skoro nie mam przy sobie jedynej osoby, która wywoływała na mojej twarzy uśmiech ? Nie, muszę to naprawić. Nie wiem jak. Nie wiem kiedy mi się to uda, i czy w ogóle. Ale zrobię co w mojej mocy, aby odzyskać twoje zaufanie blondynku. Zbyt mi na tobie zależy. Za bardzo cię kocham.

____
Trolololololo, 12 rozdział ! XD
Postanowiłam kontynuować bloga ( mam nadzieję, że ktoś to jeszcze czyta ), jednak, rozdziały nie będą dodawane zbyt często. Mam nadzieję, że nikt nie będzie zły :3 <3
I zapraszam na mojego drugiego bloga o dziewczynie, totalnie zakochanej w przyjacielu brata : http://true-friend-is-a-treasure.blogspot.com/

piątek, 2 listopada 2012

Info.

Nie mam pomysłu na tego bloga. Zepsułam go i tę fabułę. Nie dam rady napisać dalszych rozdziałów, ale... jeśli chcecie mogę napisać coś w stylu epilogu, w którym dowiecie się co się wydarzyło itd.
Przepraszam :<

piątek, 21 września 2012

Jedenasty ♥


Tik-tak, tik-tak. Wpatrywałem się w tarczę zegara, który informował mnie, że jest już grubo po osiemnastej. Wypadałoby wstać. Ubrać się, umyć, cokolwiek. Harry poszedł wysłać pocztówkę rodzinie. Ja pomyślałem o tym na początku wyjazdu i aktualnie miałem to z głowy. Zczołgałem się z wygodnej kanapy i włączyłem telewizor. Pierwszy, lepszy kanał muzyczny. Pogłośniłem i udałem się do sypialni w poszukiwaniu czystych, a bynajmniej zdatnych do użytku ubrań. Daję słowo, przekopałem cały pokój, aby znaleźć je ułożone w szafie. No tak, zupełnie wyleciało mi z głowy, że Hazza posprzątał cały apartament w ramach przeprosin za sprawę z Chelle. Uśmiechnąłem się przypominając sobie widok bruneta sprzątającego pokój, w samym fartuszku. Niezapomniane wspomnienie. Ubrałem się w beżowe rurki, biały T-shirt i szarą bluzę. Usiadłem na dywanie czekając na Loczka. Powinien tu być 20 minut temu. Nie jesteśmy w Londynie, gdzie z jednego przystanku do drugiego jedzie się godzinę. Styles, ruszaj ten swój zgrabny tyłeczek.  Na 19 mamy rezerwację. Zdolny ja zarezerwowałem stolik w jednej z najlepszych francuskich restauracji, a ten się spóźnia.
-Uduszę go, obiecuję – Warknąłem, zamykając za sobą drzwi hotelowe. Schowałem klucz do kieszeni i ruszyłem windą na sam dół. Przeszedłem przez zatłoczony hol uśmiechając się do znajomej recepcjonistki. Wyszedłem przed hotel i zadrżałem kiedy owiało mnie zimne powietrze. Wsadziłem dłonie do kieszeni kurtki i skierowałem się do lokalu. Po 20 minutach byłem na miejscu. Wszedłem, a kelner odprowadził mnie do stolika znajdującego się bardziej na uboczu. Znajdował się za murkiem, który nieco chronił nas przed pełnymi zdegustowania spojrzeniami. Nigdy nie zrozumiem tej niechęci do ludzi odmiennej orientacji. No cóż, są ludzie i taborety, takie życie. Rozsiadłem się na fotelu, wcześniej pozbywając się puchowej kurtki. No dalej Harry. Jak zaraz tu nie przyjdziesz to pożałujesz. Wystukiwałem palcami rytm o stół przykryty białym obrusem. Zbliżała się 20. Zaraz jak nic mnie stąd wygonią. Do tej pory zamówiłem jedynie szklankę wody z cytryną. A jego jak nie było tak nie ma. W końcu – po kłótni z kelnerem i zapłaceniu za napój – opuściłem restaurację. Olał mnie. Może zapomniał. Może coś mu wypadło. Może… może nie chciał się spotkać. Wzdrygnąłem się niekoniecznie z zimna. Nie wolno ci tak myśleć Horan. Coś mu się pomyliło. Na pewno. Westchnąłem. Ostatnio coś często był zamyślony, jakby przygnębiony. Jednak nie chciał powiedzieć o co chodzi. Może w końcu powie, zwierzy mi się… Zaufa mi. Może. Odsunęliśmy się od siebie. Nadal było między nami uczucie, ale przez ostatnią kłótnię, jakby osłabło. Nie rozmawialiśmy tak często, a gesty świadczące o jakiejkolwiek zażyłości powoli zanikały. Co się działo ? Czyżby to gorące uczucie wygasało ? Czyżby to wszystko miało się tak skończyć ? Tu, w Paryżu ? Czy go kochałem ? Och, owszem, bardzo. Jeszcze mocniej niż kiedykolwiek. Moje uczucie do niego rosło z dnia na dzień. Jednak nie wiem jak to było z nim. Czy nadal coś do mnie czuł ? Czy… Nie ! Nawet o tym nie myśl. Michelle to skończony temat. Zapomnij. Już więcej nie zmąci naszego wspólnego życia i wszystko będzie idealnie. Wszedłem do oświetlonego holu i przywitałem się skinieniem głowy i ciepłym uśmiechem z kilkoma osobami. Przez czas pobytu tutaj poznałem się z niektórymi ludźmi i stali się dla mnie dobrymi znajomymi. Mam nadzieję, że te kontakty utrzymają się jak wrócę do Irlandii. Irlandia. Dawno tam nie byłem. A za tydzień wracam. Jak mnie przyjmą po miesiącu nieobecności ? Czy się cokolwiek zmieniłem ? Jak zareagują na wieść o tym, że ich kochany blondynek ma chłopaka ? Bałem się. Cholernie. A co jak mnie nie zaakceptują ? Gdzie się wtedy podzieję ? Nie. Powinienem myśleć pozytywnie. To moja ukochana rodzina. Nie wyrzucą mnie przecież na bruk… prawda ? Wspiąłem się po schodach i stanąłem na dywanie opierając dłonie na udach i ciężko dysząc. Postanowiłem trochę popracować nad swoją sylwetką i kondycją. Jednak wchodzenie na nasze piętro chyba nie było najlepszym pomysłem. Mother Of God. Moje serce chyba zaraz stanie. Ruszyłem powolnym krokiem w stronę drzwi znajdujących się przy końcu korytarza. Jeszcze chwila i padnę na miękkie łóżko i wtulę się w bok Harry’ego. I pójdę spać. Już miałem wchodzić do środka, gdy usłyszałem śmiech za rogiem. Powoli tam ruszyłem kierowany ciekawością. Wyjrzałem i zamarłem. Ujrzałem widok najmniej przeze mnie pożądany. Harry… I Chelle. Całujący się. Dziewczyna stała do mnie przodem, jednak mnie nie widziała, była zbyt wpatrzona w bruneta. Głupia dziwka.
-Cieszę się, że pojechałeś ze mną na USG. Chociaż wiesz, że nasz synek dobrze się rozwija – Mruknęła obdarowywując jego szyję pocałunkami. Wpadłem do pokoju, a następnie do łazienki. Zakluczyłem drzwi i osunąłem się po ścianie, starałem się opanować oddech i szybko bijące serce. Nasz synek ? Zdradził mnie. Dlatego nie pojawił się na kolacji. Był z Chelle u lekarza. W jednej chwili ból i żal zastąpiła determinacja i złość. W mojej głowie uformował się plan.
-Nie zależy ci na mnie to mnie więcej nie zobaczysz kotku – Szepnąłem podnosząc się i opłukując twarz zimną wodą.
***
Pamiętam jak wszedł do pokoju, a na mój widok na jego twarzy pojawił się nerwowy uśmiech. Denerwował się. Przedstawienie czas zacząć. Walcząc z bólem w sercu wstałem i ucałowałem go w usta. Zachowywałem się jak gdyby nigdy nic. Zakochany, naiwny chłopaczyna. No cóż, chyba nieźle mi szło, bo powoli się rozluźnił. Pogadaliśmy i obejrzeliśmy film. Koło 22 poszliśmy spać. Znaczy on poszedł, ja czuwałem. Nadszedł czas, aby zrealizować plan. Od dobrej godziny słyszałem miarowy oddech bruneta. Powoli wyślizgnąłem się spod kołdry i go nią przykryłem. Nie chciałem, aby się przeziębił. Owszem, zdradził mnie, ale nadal go kochałem. Szybko i cicho zacząłem pakować swoje rzeczy do wielkiej walizki. Żeby tylko się nie obudził. Bo wtedy wszystko pójdzie na marne. Wszystko. We wnętrzu bagażu znalazło się wszystko przypominające o mnie. Zdjęcia, karteczki, ubrania, czasopisma, nuty. Pragnąłem usunąć się z jego życia. Raz na zawsze. Wyrwałem kartkę z jego notatnika i szybko nabazgrałem kilka słów ‘Odchodzę. Powodzenia z Chelle i Anthonym. Twój na zawsze, Niall xx’ Przycisnąłem notatkę wazonem i rozejrzałem się po pokoju. Wszystko zabrane. Nie pozostało nic co przeszkadzało by ci ułożyć sobie życie z Chelle. Na trzęsących się nogach podszedłem do łóżka. Łamałem regułę planu. Powinienem był cię ostawić i wyjść. Ale nie mogłem cię opuścić bez ostatniego pocałunku. Tak więc złączyłem nasze usta na jedną, mała chwilę, która wystarczyła, aby w mojej głowie pojawiły się wątpliwości Czy dobrze robię ? Może powinienem tu zostać ? Zostać z tobą ? Nie, zganiłem się w myślach, czas się rozejść. Zagryzłem wargę i rzucając ostatnie spojrzenie w twoim kierunku wyszedłem na cichy korytarz. W holu pożegnałem się z przemiłą recepcjonistką. Po chwili znalazłem się na cichych, pokrytych śniegiem ulicach Londynu.
-Żegnaj Harreh – Powiedziałem i ruszyłem przed siebie taszcząc za sobą walizkę.
____
WRÓCIŁAM ! :D Przeeprraaszaaam, że mnie nie było taak dlugo.. Mam nadzieję, że mi wybaczycie ♥
No tak no, znowu zraniłam Niall’a <ja niedobra> Aż mi go żal no xd

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

So sorry

Tak więc, chciałam na wstępie was przeprosić. Strasznie zaniedbałam tego bloga, ale mam problemy osobiste, i.. ledwo sobie z nimi radzę. Nie wiem czy komukolwiek będzie żal, ale zawieszam bloga. Na czas nieokreślony. Wrócę. Na pewno. Przywiązałam się do tej historii. Ale teraz muszę uporządkować własne sprawy. Przepraszam.
Love you all xx

czwartek, 16 sierpnia 2012

Dziesiąty ♥


Do apartamentu wróciłem dopiero nad ranem. Dziękowałem Bogu, że klub do którego chciałem iść był zbyt tłoczny. Wczoraj, pod wpływem emocji miałem ochotę znaleźć jakąś panienkę i zranić Harry’ego jak on mnie. Jednak teraz myślałem racjonalnie i wiedziałem, że takie zachowanie z mojej strony byłoby dziecinne i jedynie pogorszyłoby sprawę. Mimo woli odetchnąłem, gdy przed drzwiami nie ujrzałem spakowanej walizki. Może to głupie, ale dało mi nadzieję, że może wybrał mnie.. Przeszedłem przez korytarz i niepewnie nacisnąłem klamkę. Drzwi się otworzyły, ukazując mi pokój, który przedstawiał istne pobojowisko. Ubrania znajdowały się na podłodze, wraz z książkami i kawałkami szkła, prawdopodobnie ze szklanego wazonu, który jeszcze wczoraj stał na komodzie, a dzisiaj go brakowało. Pośród tego wszystkiego siedział Harry. Miał na sobie szare dresy. W dłoni trzymał gitarę i cicho brzdąkał, przez co najwyraźniej nie zauważył mojego przyjścia. Stanąłem w wejściu i go obserwowałem. Dobrze wiemy, że bałem się tego co będzie po wczorajszej wymianie zdań. No i chciałem posłuchać jego anielskiego głosu. Nie zbyt długo musiałem czekać.

Should’ve kissed you there/
 Powinienem Cię tam pocałować
I should’ve held your face/
Powinienem trzymać twoją twarz
I should’ve watched those eyes/
Powinienem patrzeć w te oczy
Instead of run in place/
Zamiast biec w miejscu
I should’ve called you out/
Powinienem Cię zawołać
I should’ve said your name/
Powinienem wypowiedzieć Twoje imię
I should’ve turned around/
Powinienem się odwrócić
I should’ve looked again/
Powinienem spojrzeć jeszcze raz

W oczach pojawiły mi się łzy. To było tak prawdziwe i piękne. A bynajmniej miałem nadzieję. Podszedłem i uklęknąłem obok niego. Położyłem mu dłoń na ramieniu.
-Harry…
Spojrzał na mnie zaczerwienionymi oczami, w których widziałem ból i smutek, a jednocześnie radość. Może dlatego, że tu byłem ? Nie wiem, ale pragnąłem aby tak było.
-Niall… - Wyszeptał, zachrypniętym głosem. Przejechał dłonią po moim policzku. – Jesteś tu, czy to kolejny sen ?
-Jestem tu Harreh… Naprawdę – Objąłem go w pasie i do siebie przyciągnąłem. Położył głowę nad moim obojczykiem.
-Tak Cię przepraszam… Nie widziałem, że Chelle stara się nas rozdzielić…
Głaskałem go po włosach, pragnąc aby nie płakał. Jego ból, sprawiał mi ogromne cierpienie. Poczułem się jak kilka tygodni siedzieliśmy na balkonie, a on wypłakiwał swoje łzy w mój podkoszulek. Znowu byłem chusteczką. Ale wiecie co ? Nie przeszkadzało mi to. Pragnąłem, aby był szczęśliwy. Bez względu na wszystko.
-Ona mówiła, że jesteś nieodpowiednim przyjacielem dla mnie, że masz na mnie zły wpływ, ale to ignorowałem… Boże Niall, ja nawet cię nie broniłem przed jej obelgami. Zachowałem się jak dupek – Wybuchł jeszcze większym płaczem. – Zawiodłem cię. Obiecałem, że nikt więcej cię nie zrani, a sam to zrobiłem. Proszę, wybacz mi…
Wpatrywałem się w jego spuchnięte oczy. Odgarnąłem mu kręcony kosmyk z czoła.
-Nie potrafiłbym być na ciebie zły Harry… Za bardzo cię kocham
-Oh, Niall – Wpił się w moje usta, wprawiając mnie tym w lekkie oszołomienie. Szybko zmienia nastroje. Przed chwilą był załamany, a teraz gdyby mógł to by mnie zgwałcił. Jestem tego pewien. Objąłem go w pasie, gdy wręcz pochłaniał moje wargi. Brakowało mi tchu, ale nie chciałem się odsunąć. Nie od niego. Jeździłem dłońmi po jego ciele. Po silnych ramionach, umięśnionym torsie, wybrzuszonym podbrzuszu, zgrabnych nogach.
-Harreh – Wyjąkałem, między pocałunkami, gdy ścisnął moje pośladki. O mój Boże, byłem w niebie. Nawet nie wiem kiedy znaleźliśmy się nadzy na łóżku, przykryci satynową pościelą. Gładziłem jego ciało i obdarowywałem je pocałunkami, zostawiając wilgotne ślady. Powróciłem do ust, gdy znalazłem się w okolicach przyrodzenia chłopaka. Przetrzymam go trochę, niech chłopaczyna poczeka. Jego dłonie przejechały po moim członku. Jęknąłem w jego usta. W jego pełne, zmysłowe usta.

x Harry x
Uśmiechnąłem się, gdy z jego ust wydobył się jęk. Tak się cieszyłem, że nie był na mnie zły… Nie przeżyłbym bez niego i jego miłości. Bez tych uroczych, farbowanych blond włosów nie dających się ułożyć, bez tych przepięknych błękitnych oczu, bez tego zniewalającego uśmiechu. Nie, nie, nie… Wyrzuciłem tą myśl z głowy. Liczy się ten moment. Ta chwila, gdy leżymy na łóżku złączeni w miłosnym uścisku. Oderwałem dłoń od jego ciała i na oślep znalazłem opakowanie lubrykantu i paczę prezerwatyw. Pamiętam jak w dzień wyjazdu do Francji znalazłem te rzeczy na stoliku przy łóżku z karteczką „Miłego wyjazdu. Gemma xx ” W tym momencie na bank przypominałem buraka i na szczęście ukryłem to zanim mama wparowała do pokoju. Teraz, patrząc na to z tej perspektywy zdałem sobie sprawę, że jestem jej wdzięczny. Sam, nigdy bym nie wszedł do apteki i nie poprosił o lubrykant i prezerwatywy. Będę musiał jej podziękować jak wrócimy. W oczach blondyna ujrzałem pożądanie.

xxx

-O KURWA !! HARRY !! – Wykrzyknął blondyn, kiedy w nim doszedłem. Opadłem na miękki materac i przejechałem palcem po jego torsie.
-Przyjmujesz przeprosiny ? – Wyjęczałem do jego ucha, zagryzając płatek.
-Jeśli to były przeprosiny, to musisz mnie częściej ranić – Wyszeptał składając na moich ustach delikatny pocałunek, tak inny, niż ostatnie kilka godzin. – Dobranoc Harry…
Patrzyłem jak wtula się w mój bok i zamyka zmęczone powieki. Jego spuchnięte wargi są lekko uchylone. Odgarniam kosmyk włosów ze spoconego czoła. Jak ja mogłem nie widzieć, że go ranię. Idiota, idiota, idiota… Tylko szkoda, że przez swoją głupotę zranię go jeszcze bardziej.
-Przepraszam Niall… Mam nadzieję, że mi wybaczysz – Wyszeptałem, a pojedyncza łza spłynęła po moim zarumienionym policzku.

_______
Dziękuję za 25 komentarzy ! *_* Mam zawał, seryjnie xd
Przeeepraaaszaaaaaaaaam, że tak długo nie było rozdziału, ale byłam na wakacjach bez komputera ;c Mam nadzieję, że mi wybaczycie ♥

środa, 1 sierpnia 2012

Dziewiąty ♥


-Chodź tam Harreh ! Proooszęęę ! – Wskazałem na łuk triumfalny znajdujący się zaledwie kilka metrów od naszego aktualnego położenia. Brunet spojrzał na mnie ze znużeniem.
-Niall… Mam dość.. Jedyne czego pragnę to wrócić do hotelu i wziąć gorącą kąpiel. Z tobą. – Wymruczał, przygryzając mi płatek ucha. Jakaś starsza kobieta posłała nam zdegustowane spojrzenie. Bardzo mnie to obeszło. Odepchnąłem od siebie chłopaka.
-Nie dzisiaj kotku. Zwiedzajmy – Pisnąłem i skierowałem się do wielkiego pomnika, ciągnąc za sobą Harry’ego, która cały czas mamrotał coś pod nosem.
-Powiedz mi tylko… CZEMU ?
Spojrzałem na niego z politowaniem. Czasami to był naprawdę głupi.
-Bo mam dość twojej psiapsiółki Chelle, która przesiaduje u nas kiedy tylko jesteśmy w pokoju. Jest jak… jak rzep. Nie odczepi się od ciebie, póki jej nie zniszczysz – Odpowiedziałem, robiąc zdjęcia antyku.
Poczułem, że loczek obejmuje mnie od tyłu, a brodę opiera na moim ramieniu.
-Czyżbyś był zazdrosny ? – Wymruczał.
Wybuchłem głośnym śmiechem i posłałem mu rozbawione spojrzenie. Ja ? Zazdrosny ? O żonę Draculi ? Never. I jeszcze te prośby Harolda żebym spróbował się z nią zaprzyjaźnić. Śmieszne. Wolałbym nie jeść przy tydzień, niż nawiązać z nią jakieś bliższe kontakty. A dobrze wiemy jak bardzo kocham jedzenie. Jednak bolało mnie, że chłopak, którego kochałem ma dla mnie coraz mniej czasu i ciągnie go do dziewczyny, której nienawidziłem z całego serca. Każda rozmowa na jej temat kończyła się kłótnią. Czy mnie to raniło ? Owszem. Za każdym razem, gdy wychodził z pokoju z trzaskiem zamykając drzwi i krzycząc, że ma mnie dość, siedziałem i płakałem. Brunetka wszystko nam zepsuła. Staliśmy się dla siebie chłodni. Unikaliśmy swojego towarzystwa. Oczywiście, staraliśmy się utrzymać pozory, że wszystko jest dobrze, ale… czy naprawdę tak jest ? Czy nadal jest między nami to co kilka tygodni temu ? Sam tego nie wiedziałem. Potarłem dłonią po twarzy, zręcznie wycierając łzy, które napłynęły mi do oczu.
-Wracajmy – Wyszeptałem i skierowałem się w stronę naszego hotelu. Całą drogę przebyliśmy w milczeniu. Szedłem z rękoma schowanymi w kieszeni i kapturem narzuconym na głowę. Byłem przybity. Totalnie. Dotarliśmy do budynku. W apartamencie rzuciłem się na łóżku i wtuliłem twarz w poduszkę.
-Heeeej, mogę ? – Usłyszałem przesłodzony głosik i już miałem dość jej osoby.
-Czy Ty nas obserwujesz ? - Warknąłem – Ledwo przyszliśmy, a Ty już jesteś.
-Akurat przechodziłam i zauważyłam… Ale jak nie chcecie to pó…
-Nie, nie ! Zostań ! – Zaprotestował Harry i usłyszałem jak zamyka za nią drzwi.
Zacisnąłem zęby i ponownie ukryłem twarz. Wredna, głupia pizda. Wstałem i ubrałem się, skierowałem się do drzwi.
-Gdzie idziesz ? – Hazza podszedł do mnie.
-Teraz Cię to obchodzi ? – Prychnąłem, patrząc na niego ze złością.
-Chodź Harruś, da…
-Zamknij się ! – Krzyknąłem w jej kierunku – Idź sprzątać, bo oprócz uwodzenia innych tylko to ci wychodzi – Syknąłem i ze satysfakcją zauważyłem, że ją zabolało.
-NIALL !
-Oh, będziesz jej bronił ? Jakżebym śmiał zapomnieć, że to ONA jest dla ciebie najważniejsza. Przyjechaliśmy tu razem. Żeby się lepiej poznać, zbliżyć ! I wiesz co ? Poznałem cię bliżej… Jesteś dupkiem, który traktuje ludzi jak zabawki… Mam serdecznie dość twojego zachowania. – Warknąłem ze łzami w oczach.
-Nie mów tak !
-Co ? Prawda w oczy kole ? – Wysyczałem – Albo ja, albo ona. Decyduj. – Mruknąłem i opuściłem pomieszczenie. Ledwo wyszedłem na ulicę, a osunąłem się po ścianie na chodnik. Ukryłem twarz w dłoniach i wybuchnąłem niepohamowanym płaczem. Bolało. Bolało jak cholera. Kiedyś byliśmy tak blisko. Wiedzieliśmy o sobie wszystko. A teraz… ? Sam nie wiem. Chyba się okłamywałem uważając, że wszystko jest w porządku. Uważałem, że będzie dobrze, jak stąd wyjedziemy, ale… ale przecież wtedy się rozstaniemy. Będzie jeszcze gorzej. Bóg wie co oni tam teraz robią. Nie zdziwię się jak wrócę do pokoju, a moja walizka będzie stała przed drzwiami z karteczką „Wybrałem Chelle. Sorry.” Kolejne łzy spłynęły po moich policzkach, gdy wyobraziłem sobie tą scenę. Głupi, naiwny Irlandczyk zakochał się w miejscowym podrywaczu i draniu. Pięknie. Serio, cudownie.
_______
Przepraszam, że krótki i taki beznadziejny, ale to wprowadzenie do tego co się będzie działo później. Nie mogę dać dłuższego bo zepsułabym akcję  

niedziela, 29 lipca 2012

Ósmy ♥


-Tak mamo, będziemy uważać – Westchnąłem i po wysłuchaniu odpowiedzi rozłączyłem się. Przed chwilą wysłuchałem godzinnego wykładu na temat odpowiedniej ostrożności. Żebyśmy nie wpadli pod samochód, albo nie dali się zgwałcić. Prychnąłem i odrzuciłem telefon. Usiadłem po turecku na łóżku i utkwiłem wzrok w blondynie. Właśnie rozpakowywał nasze torby w wysokiej, drewnianej szafie. Podszedłem do niego i objąłem w pasie, lekko dotykając wypukłości u jego podbrzusza. Cicho zamruczał. Odłożył szary T-shirt i obrócił się do mnie przodem. Naparł na mnie swoim ciałem i wpił w moje usta. Pozwoliłem naszym językom rozpocząć namiętny taniec, a dłonie zacisnąłem na jego pośladkach. Zrzuciłem z niego koszulkę i zacząłem całować jego wyrzeźbione, blade ciało. Usłyszałem mocne pukanie do drzwi. Natychmiast oderwałem się od blondyna i wygoniłem do łazienki. Trzęsącymi dłońmi poprawiłem koszulę.
-Proszę ! – Wykrzyknąłem i po chwili moim oczom ukazała się niska, drobna dziewczyna odziana w biało-czarny uniform. Brązowe loki sięgały jej do pasa, a zielone oczy wydawały się puste. Sprawiała wrażenie zmęczonej i zmartwionej. Ale coś mi się kojarzyło… Wydawało mi się, że znam tą dziewczynę.. – Chelle ! – Wpatrywałem się w dziewczynę oszołomiony.
-‘Arry ! – Wykrztusiła z francuskim akcentem, uroczo wymawiając moje imię. Mimo woli obdarowałem ją uśmiechem. Była tak urocza. Michelle jest moją byłą. Rozstaliśmy się w dość… nieprzyjemny sposób. Poznaliśmy się 3 lata, gdy przyjechała na wymianę do mojego kumpla. Między nami od razu zaiskrzyło. Spojrzenia, słodkie słówka, czułe gesty… Parą zostaliśmy już następnego dnia… Niestety, kiedy wszystko było idealnie, a bynajmniej w moim odczuciu, dowiedziałem się, że brunetka mnie zdradza. Z moim najlepszym przyjacielem. Byłem wściekły. Zwyzywałem ich od najgorszych, ale… myślę, że im już wybaczyłem. A bynajmniej jej. No bo jak można być złym na tak słodką osobę ? Niewykonalne.
-Co Ty tu robisz ?
-Pracuję. Muszę zarobić na studia – Ciężko westchnęła i posłała mi krzywy uśmiech. Lekko mnie to zaskoczyło. Chelle zawsze miała kasy jak lodu. Dostawała wszystko co chciała. Czyżby rodzinna firma splajtowała ? Pamiętam, że jej ojciec był pracoholikiem, prowadził firmę kosmetyczną, która rozrosła się na cały świat. Nigdy nie miał dla niej czasu, przez co dziewczyna cierpiała. Jedynym wsparciem była matka. Miła, uśmiechnięta kobieta, starsza wersja córki. Ale postanowiłem o nic nie wypytywać. Jeśli będzie chciała, zwierzy mi się. Nie będę naciskał. – A Ty ?
-Przyjechałem na wycieczkę z … kumplem – Szepnąłem, chowając dłonie do kieszenie spodni. Przecież jej nie powiem, że Nialler to mój chłopak. Ucieknie z krzykiem. A nie chce znowu zakończyć tej znajomości.
-Takiemu to dobrze – Z pomiędzy jej perfekcyjnych, miękkich warg wydobył się melodyjny, delikatny śmiech. Z łazienki wyszedł blondyn. Wygnieciona bluzka opinała jego ciało. Szybkim spojrzeniem, błękitnych oczu ocenił postać pracownicy. Przejechał dłonią po blond włosach, pozostawiając je w jeszcze większym nieładzie. Wyglądał tak seksownie. I był tylko mój. W tym momencie pragnąłem rzucić się na niego, zedrzeć te niepotrzebne ciuchy i go zgwałcić. Tu i teraz. Powstrzymałem zbereźne myśli i skierowałem wzrok na Chelle. Nie myśl o Horanie, nie myśl o Horanie… Wziąłem głęboki oddech.
-Michelle to jest Niall, Niall to jest Michelle – Wyjąkałem, pragnąc, aby dziewczyna już poszła. Oh, czy przed chwilą nie chciałem, abyśmy zostali przyjaciółmi ? Pierdolić to. Irlandczyk właśnie stoi obok mnie i niby przypadkowo ociera się o mnie ramieniem. Tak cholernie mnie kusił. Czy to byłoby niekulturalne gdybym zaczął go jebać przed niczego nie spodziewającą się Michelle ? Prawdopodobnie. Zacisnąłem zęby i starałem się skoncentrować na rozmowie, która toczyła się między chłopakiem, a moją koleżanką. Chyba niezbyt się polubili.
-Wiecie… Ja już pójdę. Obowiązki wzywają – Rzuciła blondynowi zirytowane spojrzenie, a mnie ucałowała w policzek. – To pa ‘Arry.
Wyszła, zamykając za sobą ciężkie, drewniane drzwi. Spojrzałem na Niall’a, który wpatrywał się wściekłym w miejsce, gdzie usta Chelle mnie dotknęły. Nie czekając na jakikolwiek gest czy słowa, wpiłem się w jego wargi, przypierając go do ściany. Szybciej niż to możliwe pozbawiłem go ubrań, które znalazły się w kącie pokoju. Naparłem na jego ciało i zahaczyłem palcem o gumkę od jego bokserek. Z jego gardła wydobył się niski pomruk. Moja dłoń zawędrowała pod cienki materiał, wprawiając jego kolegę w ruch.

x Niall x
Wpatrywałem się w śpiącego tuż obok mnie chłopaka. Brązowe loki opadały na jego zarumienioną twarz. Powieki zasłaniały zielone oczęta. Lekko rozchylone wargi, uwalniały powietrze i wydobywały się z nich odgłosy, zwane chrapaniem. Jego oddech powoli stawał się miarowy. Przejechałem palcem po dokładnie zarysowanej linii szczęki i uśmiechnąłem się. Ten wieczór… Mamo, to był cudowne. W pewnych momentach brakowało mi oddechu i czułem się niczym w niebie. Nigdy nie pomyślałem, że seks z facetem sprawi mi tyle radości.. Co ja gadam, nigdy nie myślałem, że do czegoś takiego dojdzie. Przecież nikt nie sądzi, że zostanie homoseksualny, dopóki nie spotka odpowiedniej osoby, a i wtedy nie każdy potrafi przyznać się sam przed sobą, że lubi osoby tej samej płci. Ale przecież w tym nie ma nic złego. Miłość to miłość. Nieistotne czy jest ona pomiędzy dziewczynami czy facetami, pomiędzy nastolatkami czy staruszkami, nie ważne czy różnica pomiędzy nimi wynosi rok czy 20. Najważniejsze jest uczucie. A ja kochałem tego aroganckiego dupka. Ubóstwiałem go. Jednakże martwiło mnie dzisiejsze spotkanie. Jego pragnienie odnowienia dawnej znajomości. Michelle. Wredna istotka chcąca uwieść Harold’a. Skad wiedziałem czego chciała ? Widziałem to w jej ogromnych oczach. To uczucie biło na kilometr. Aż się dziwię, że Harry nic nie zauważył. A może… Nie, nie, nie. Po prostu nic nie podejrzewa. Chce się jedynie zaprzyjaźnić. Z dziewczyną, która złamała mu serce… I to przesłodzone „’Arry”. Normalnie rzygać się chce. Pomieszczenie wypełnione babeczkami jest mniej słodkie. Cierpko się uśmiechnąłem, na jedyny pozytyw w tej sytuacji. Zdradziła go. Nie wybaczy jej czegoś takiego. No i ma mnie. Cicho się zaśmiałem i usatysfakcjonowany przykryłem się kołdrą. Wtuliłem się w bok bruneta i przymknąłem oczy, myśląc jedynie o tym, że czekają nas dwa tygodnie, jedynie we dwoje, w mieście miłości. Jednakże do mojego umysłu wkradła się pewna postać. A mianowicie Michelle. Co jeśli będzie chciała zepsuć nasz wyjazd ? Zirytowany starałem się wyrzucić jej obraz z umysłu. Irytująca, mała zaraza. Niech mi tylko coś spieprzy to pożałuje. Nie pozwolę jej zadzierać z Niallem Horanem. Co to to nie. Po chwili, zmęczony owymi rozmyślaniami, osunąłem się w ramiona Morfeusza, który rządził krainą marzeń i pragnień.