niedziela, 29 lipca 2012

Ósmy ♥


-Tak mamo, będziemy uważać – Westchnąłem i po wysłuchaniu odpowiedzi rozłączyłem się. Przed chwilą wysłuchałem godzinnego wykładu na temat odpowiedniej ostrożności. Żebyśmy nie wpadli pod samochód, albo nie dali się zgwałcić. Prychnąłem i odrzuciłem telefon. Usiadłem po turecku na łóżku i utkwiłem wzrok w blondynie. Właśnie rozpakowywał nasze torby w wysokiej, drewnianej szafie. Podszedłem do niego i objąłem w pasie, lekko dotykając wypukłości u jego podbrzusza. Cicho zamruczał. Odłożył szary T-shirt i obrócił się do mnie przodem. Naparł na mnie swoim ciałem i wpił w moje usta. Pozwoliłem naszym językom rozpocząć namiętny taniec, a dłonie zacisnąłem na jego pośladkach. Zrzuciłem z niego koszulkę i zacząłem całować jego wyrzeźbione, blade ciało. Usłyszałem mocne pukanie do drzwi. Natychmiast oderwałem się od blondyna i wygoniłem do łazienki. Trzęsącymi dłońmi poprawiłem koszulę.
-Proszę ! – Wykrzyknąłem i po chwili moim oczom ukazała się niska, drobna dziewczyna odziana w biało-czarny uniform. Brązowe loki sięgały jej do pasa, a zielone oczy wydawały się puste. Sprawiała wrażenie zmęczonej i zmartwionej. Ale coś mi się kojarzyło… Wydawało mi się, że znam tą dziewczynę.. – Chelle ! – Wpatrywałem się w dziewczynę oszołomiony.
-‘Arry ! – Wykrztusiła z francuskim akcentem, uroczo wymawiając moje imię. Mimo woli obdarowałem ją uśmiechem. Była tak urocza. Michelle jest moją byłą. Rozstaliśmy się w dość… nieprzyjemny sposób. Poznaliśmy się 3 lata, gdy przyjechała na wymianę do mojego kumpla. Między nami od razu zaiskrzyło. Spojrzenia, słodkie słówka, czułe gesty… Parą zostaliśmy już następnego dnia… Niestety, kiedy wszystko było idealnie, a bynajmniej w moim odczuciu, dowiedziałem się, że brunetka mnie zdradza. Z moim najlepszym przyjacielem. Byłem wściekły. Zwyzywałem ich od najgorszych, ale… myślę, że im już wybaczyłem. A bynajmniej jej. No bo jak można być złym na tak słodką osobę ? Niewykonalne.
-Co Ty tu robisz ?
-Pracuję. Muszę zarobić na studia – Ciężko westchnęła i posłała mi krzywy uśmiech. Lekko mnie to zaskoczyło. Chelle zawsze miała kasy jak lodu. Dostawała wszystko co chciała. Czyżby rodzinna firma splajtowała ? Pamiętam, że jej ojciec był pracoholikiem, prowadził firmę kosmetyczną, która rozrosła się na cały świat. Nigdy nie miał dla niej czasu, przez co dziewczyna cierpiała. Jedynym wsparciem była matka. Miła, uśmiechnięta kobieta, starsza wersja córki. Ale postanowiłem o nic nie wypytywać. Jeśli będzie chciała, zwierzy mi się. Nie będę naciskał. – A Ty ?
-Przyjechałem na wycieczkę z … kumplem – Szepnąłem, chowając dłonie do kieszenie spodni. Przecież jej nie powiem, że Nialler to mój chłopak. Ucieknie z krzykiem. A nie chce znowu zakończyć tej znajomości.
-Takiemu to dobrze – Z pomiędzy jej perfekcyjnych, miękkich warg wydobył się melodyjny, delikatny śmiech. Z łazienki wyszedł blondyn. Wygnieciona bluzka opinała jego ciało. Szybkim spojrzeniem, błękitnych oczu ocenił postać pracownicy. Przejechał dłonią po blond włosach, pozostawiając je w jeszcze większym nieładzie. Wyglądał tak seksownie. I był tylko mój. W tym momencie pragnąłem rzucić się na niego, zedrzeć te niepotrzebne ciuchy i go zgwałcić. Tu i teraz. Powstrzymałem zbereźne myśli i skierowałem wzrok na Chelle. Nie myśl o Horanie, nie myśl o Horanie… Wziąłem głęboki oddech.
-Michelle to jest Niall, Niall to jest Michelle – Wyjąkałem, pragnąc, aby dziewczyna już poszła. Oh, czy przed chwilą nie chciałem, abyśmy zostali przyjaciółmi ? Pierdolić to. Irlandczyk właśnie stoi obok mnie i niby przypadkowo ociera się o mnie ramieniem. Tak cholernie mnie kusił. Czy to byłoby niekulturalne gdybym zaczął go jebać przed niczego nie spodziewającą się Michelle ? Prawdopodobnie. Zacisnąłem zęby i starałem się skoncentrować na rozmowie, która toczyła się między chłopakiem, a moją koleżanką. Chyba niezbyt się polubili.
-Wiecie… Ja już pójdę. Obowiązki wzywają – Rzuciła blondynowi zirytowane spojrzenie, a mnie ucałowała w policzek. – To pa ‘Arry.
Wyszła, zamykając za sobą ciężkie, drewniane drzwi. Spojrzałem na Niall’a, który wpatrywał się wściekłym w miejsce, gdzie usta Chelle mnie dotknęły. Nie czekając na jakikolwiek gest czy słowa, wpiłem się w jego wargi, przypierając go do ściany. Szybciej niż to możliwe pozbawiłem go ubrań, które znalazły się w kącie pokoju. Naparłem na jego ciało i zahaczyłem palcem o gumkę od jego bokserek. Z jego gardła wydobył się niski pomruk. Moja dłoń zawędrowała pod cienki materiał, wprawiając jego kolegę w ruch.

x Niall x
Wpatrywałem się w śpiącego tuż obok mnie chłopaka. Brązowe loki opadały na jego zarumienioną twarz. Powieki zasłaniały zielone oczęta. Lekko rozchylone wargi, uwalniały powietrze i wydobywały się z nich odgłosy, zwane chrapaniem. Jego oddech powoli stawał się miarowy. Przejechałem palcem po dokładnie zarysowanej linii szczęki i uśmiechnąłem się. Ten wieczór… Mamo, to był cudowne. W pewnych momentach brakowało mi oddechu i czułem się niczym w niebie. Nigdy nie pomyślałem, że seks z facetem sprawi mi tyle radości.. Co ja gadam, nigdy nie myślałem, że do czegoś takiego dojdzie. Przecież nikt nie sądzi, że zostanie homoseksualny, dopóki nie spotka odpowiedniej osoby, a i wtedy nie każdy potrafi przyznać się sam przed sobą, że lubi osoby tej samej płci. Ale przecież w tym nie ma nic złego. Miłość to miłość. Nieistotne czy jest ona pomiędzy dziewczynami czy facetami, pomiędzy nastolatkami czy staruszkami, nie ważne czy różnica pomiędzy nimi wynosi rok czy 20. Najważniejsze jest uczucie. A ja kochałem tego aroganckiego dupka. Ubóstwiałem go. Jednakże martwiło mnie dzisiejsze spotkanie. Jego pragnienie odnowienia dawnej znajomości. Michelle. Wredna istotka chcąca uwieść Harold’a. Skad wiedziałem czego chciała ? Widziałem to w jej ogromnych oczach. To uczucie biło na kilometr. Aż się dziwię, że Harry nic nie zauważył. A może… Nie, nie, nie. Po prostu nic nie podejrzewa. Chce się jedynie zaprzyjaźnić. Z dziewczyną, która złamała mu serce… I to przesłodzone „’Arry”. Normalnie rzygać się chce. Pomieszczenie wypełnione babeczkami jest mniej słodkie. Cierpko się uśmiechnąłem, na jedyny pozytyw w tej sytuacji. Zdradziła go. Nie wybaczy jej czegoś takiego. No i ma mnie. Cicho się zaśmiałem i usatysfakcjonowany przykryłem się kołdrą. Wtuliłem się w bok bruneta i przymknąłem oczy, myśląc jedynie o tym, że czekają nas dwa tygodnie, jedynie we dwoje, w mieście miłości. Jednakże do mojego umysłu wkradła się pewna postać. A mianowicie Michelle. Co jeśli będzie chciała zepsuć nasz wyjazd ? Zirytowany starałem się wyrzucić jej obraz z umysłu. Irytująca, mała zaraza. Niech mi tylko coś spieprzy to pożałuje. Nie pozwolę jej zadzierać z Niallem Horanem. Co to to nie. Po chwili, zmęczony owymi rozmyślaniami, osunąłem się w ramiona Morfeusza, który rządził krainą marzeń i pragnień. 

piątek, 27 lipca 2012

Siódmy ♥


7.
 Wdech, wydech, wdech, wydech… Nie panikuj chłopie. To twoja rodzina, będzie dobrze. W końcu… Nie wyrzucą mnie na bruk, prawda ? Miałem taką nadzieję. Chciałem żeby się udało. Wziąłem głęboki oddech i gdy mama odłożyła talerz zacząłem.
-Musze Wam coś powiedzieć – Wyjąkałem ze ściśniętym gardłem. Oddychaj Styles. Jeszcze nic się nie dzieje. Wytarłem spocone dłonie o jeansy i spuściłem wzrok. – Ja… Bo… - Jąkałem się, przez co jeszcze bardziej się denerwowałem, a to stanowczo pogarszało sprawę. Czułem na sobie spojrzenia wszystkich obecnych w kuchni. Wyczuwałem, że Niall pragnie teraz podejść, wziąć mnie za rękę i uspokoić. Niestety, jeszcze nie teraz. Jeszcze nie ten moment. – To trudne ale… Nialljestmoimchłopakiem – Wypowiedziałem na jednym wdechu i wpatrywałem się w twarz kobiety przede mną. Na początku widziałem zdziwienie, które ustąpiło miejscu rozbawieniu, a gdy zobaczyła, że jestem śmiertelnie poważny, stała się jakby… smutna ? Nie zbyt wiedziałem co teraz czuje. Proszę, zrozum, proszę, proszę…
-Harry… Synku, chodź tu do mnie – Wyciągnęła ręce, a ja wpadłem w jej ramiona, jak za czasów, gdy bawiąc się na placu zabaw zadrapałem łokieć czy kolano. Albo jak wracałem poobijany ze szkoły. Tłumacząc się, że jedynie się przewróciłem. Nigdy nie wyjawiłem jej prawdy. Nie powiedziałem, że znęcali się nade mną starsi uczniowie. Nie chciałem jej martwić. I tak miała za dużo na głowie. Odejście taty, nową pracę, nas… Musiała to wszystko ogarnąć, nie chciałem zamęczać jej moimi, nic nie wartymi problemami. Zalałem bluzkę rodzicielki falą łez. Trwaliśmy w tym uścisku przez pewien czas. Nie wiem czy minęło 10 minut czy godzina.
-Przepraszam mamusiu – Szepnąłem, odsuwając się i powracając na wcześniejsze miejsce.
-Harreh, kochanie, nie masz za co przepraszać. To nie jest nic złego. – Lekko się do mnie uśmiechnęła, jednakże wciąż była wstrząśnięta. – Nadal jesteś moim ukochanym maleństwem i nic tego nie zmieni. Nie obchodzi mnie czy jesteś heteroseksualny czy biseksualny. Jak dla mnie możesz być nawet mutantem o 8 rękach, ale powtarzam… To nic nie zmieni. Kocham Cię słoneczko.
Poczułem jak Niall wsuwa swoją dłoń w moją. Posłałem mu uśmiech poprzez łzy. Moja mama mnie zaakceptowała. Nie odrzuciła mnie. Nie odsunęła się z obrzydzeniem. Ale chwila… Spojrzałem na brunetkę stojącą w progu. Na jej twarzy widniała .. radość ? Czy powinienem się bać ?
-Wiedziałam, że między Wami coś jest ! – Wykrzyknęła triumfalnie – Widziałam te uśmieszki, spojrzenia. Nie, nie jestem ślepa – Przewróciła oczami, widząc nasze zdziwione spojrzenia – Tak czy inaczej, nadal Cię kocham braciaak ! Wciąż jesteś moim najukochańszym, młodszym bratem – Potargała mi włosy, za co posłałem jej krzywe spojrzenie – Zrań go, a wylądujesz z powrotem w Irlandii, z częściami ciała, nie na swoim miejscu – Te słowa kierowane były do Niall’a, który jedynie patrzył na nią z rozbawieniem. Gdy Gemma wraz z mamą opuściły kuchnię wpiłem się w wargi blondyna. Jego pocałunki były dla mnie niczym tlen. Nie mogłem normalnie funkcjonować czy myśleć… Znaczy, kiedy mnie dotykał było jeszcze gorzej. Zapominałem co chciałem powiedzieć, nie orientowałem się co dzieje się wokół… Ale to było dobre. Napędzało mnie. I…
-NIE OBŚISKIWAĆ MI SIĘ TAM ! – Usłyszałem głos siostry i parsknąłem śmiechem, patrząc ze szczęściem na chłopaka.
-Kocham Cię – Przejechałem palcem po linii jego szczęki, na co zadrżał lekkim pomrukiem. Musnąłem usta Irlandczyka i skierowałem się do swojego pokoju, czując jak moje ciało zalewa fala radości. Rodzina mnie zaakceptowała ! Nie musimy się ukrywać… No, bynajmniej w domu. Nie miałem odwagi wyjść na ulice mojego rodzinnego miasta trzymając chłopaka za rękę. Broń Boże się go nie wstydziłem, po prostu… bałem się ? Chyba to będzie najlepsze określenie. Bałem się, ze znowu skrzywdzą Niall’a. A obiecałem sobie, w chwili, gdy leżał zapłakany na materacu, a ja z rosnącym bólem w sercu wysłuchiwałem jego szlochów, że nikt, nigdy więcej go nie zrani. Czy to psychicznie, czy fizycznie. A dobrze wiedziałem, że gdy ludzie ze szkoły nas zobaczą, nie obejdzie się bez chamskich tekstów. Opadłem na łóżko i przyciągnąłem do siebie Niall’a przez co znalazł się na moich udach, niebezpiecznie blisko mojego ‘przyjaciela’. Mruknąłem, gdy się o niego otarł.
-Nie dzisiaj… Jestem zmęczony – Powiedziałem, wtulając się w jego otulony cienkim T-shirtem tors. Poczułem bijące od niego ciepło i miłość i ogarnęło mnie bezgraniczne poczucie bezpieczeństwa. No bo jak nie czuć się bezpiecznym, kiedy jest się przytulonym do osoby, którą kochasz, a otaczają cię ludzie, którzy są dla ciebie najbliżsi. Żyć, nie umierać. Mocniej przycisnąłem do siebie blondyna i przejechałem nosem po jego przedramieniu, po czym zrzuciłem go z siebie, przez co z głośnym hukiem wylądował na podłodze. Zaśmiałem się, posyłając mu rozbawione spojrzenie. Wstałem.
-Idę się myć. Tym razem zamykam drzwi napaleńcu – Skwitowałem, przypominając sobie jak przedwczoraj wparował do łazienki, podczas gdy brałem prysznic. Posłał mi smutne spojrzenie. Poklepałem go po blond czuprynie i wszedłem do pomieszczenia.

x Niall x
Podniosłem się z podłogi, masując bolący tyłek. Zapłaci mi za to. Nie mam pojęcia jak, ale coś tam wymyślę. Może we Francji ? Zepchnę go z wieży czy coś. Zaśmiałem się nad własną głupotą i położyłem na miękkim łóżku. Tak się cieszyłem, że Harry w końcu się przekonał i powiedział mamie i siostrze o swojej orientacji. Wiedziałem, że go nie odrzucą. W końcu to jego rodzina. Przecież nie wywaliliby go na ulicę. No proszę Was… A najlepsze, że jego mama wciąż nie ma nic przeciwko naszemu wspólnemu wyjazdowi do Francji. Ciekawe jak u mnie w domu zareagują na to, że mam … chłopaka. Boże, jakie to był piękne jak Harreh wypowiedział to zdanie, że jestem jego chłopakiem. Myślałem, że padnę z tych emocji. W końcu przyznał, że jesteśmy… parą ? Jak to dziwnie brzmi. Od małego mi się wydawało, że para to chłopak i dziewczyna. Ba ! Uważałem, że gdy dorosnę, znajdę sobie dziewczynę, weźmiemy ślub i będziemy szczęśliwi. Ale przecież związek z Harrym nie wykluczał kwestii szczęścia. Przy nim tryskałem radością. Był dla mnie niczym… niczym woda dla kwiatu. Bez niego usychałem. Bez jego dotyku byłem nikim. Dopełniał mnie. Oblizałem wargi, gdy wyszedł z łazienki, owinięty jedynie ręcznikiem, który znajdował się nisko na biodrach, ukazując ślad włosów, znikający za materiałem. Wstałem i podszedłem do niego. Objąłem go w pasie i wtuliłem twarz w miejsce między głową, a obojczykiem. Zassałem się, pragnąc mu zrobić malinkę. Chciałem, aby widać było, że ten piękny, brunet o niesamowitych zielonych oczach jest zajęty. Kogoś ma. Co z tego, że tym kimś byłem ja ? Zwykły, nic nieznaczący nastolatek z Irlandii. Kochaliśmy się. A bynajmniej ja jego. Oderwałem się od szyj i posłałem mu przepiękny uśmiech. Wziąłem szybki prysznic, po czym wróciłem do mojego boga seksu. Wskoczyłem do niego pod kołdrę i mocno przytuliłem. Chciałem pozostać w tym uścisku na zawsze. Niestety… Za 4 godziny musimy wstać i zbierać się na samolot. W ogóle, namawiałem go żebyśmy poszli wcześniej spać, ale nie, bo po co. Znowu będę musiał użyć drastycznych środków, aby go obudzić. Nie uwierzę, że wstanie o 3 rano. To jest największy śpioch, jakiego kiedykolwiek spotkałem. Osunąłem się i oparłem głowę o jego tors. Poczułem jak szepcze, że mnie kocha. Z uśmiechem na ustach usnąłem w objęciach mojego chłopaka.
___
Przepraszam, że to tak długo, i że krótki :<
I dziękuję za te 9 komentarzy, one naprawdę dużo dla mnie znaczą ♥ 

niedziela, 22 lipca 2012

Szósty ♥


Obudziły mnie promienie słoneczne wpadające do mojego pokoju. Pierwsze co ujrzałem to uśmiechniętego blondyna przyklejonego do mojego boku.
-Bonjour mon amour - Wyszeptał mi do ucha, na co się zarumieniłem. - Tout le meilleur Harry. *
-Co ? – Zdezorientowany przeniosłem wzrok na kalendarz. 1 luty. A to ci.. Zupełnie zapomniałem o własnych urodzinach.
-Czekamy na dole szkrabie – Wstał i cmoknął mnie w czoło. – Vite **
Wyszedł z pokoju, zostawiając mnie oszołomionego samego sobie. Jak on cudownie mówił po francusku. Gdyby nie jego irlandzki akcent można by pomyśleć, że jest francuzem. Wstałem z łóżka i skierowałem się do łazienki. Po wykonaniu porannych czynności ubrałem się w czarne rurki i liliową koszulę. Zbiegłem po schodach do salonu, gdzie już czekała na mnie mama z siostrą, Niallem i …
-TATA ! – Rzuciłem się mężczyźnie w objęcia. Nie widziałem go od trzech lat, kiedy to wyjechał do Australii. Na początku byłem wściekły, ale później mi przeszło.
-Hej młody – Potargał mnie po włosach. – Ale Ty wyrosłeś ! Już nie jesteś takim dzieciakiem jak kiedyś !
Z przekorą uderzyłem go w ramię i szeroko się do niego uśmiechnąłem. Wszyscy odśpiewali mi „Sto Lat” i przyszedł czas na najlepsze. Prezenty ! Od taty dostałem butelkę wódki i 400 złotych, od mamy wodę kolońską i kolejne dwie stówy, a od Gemmy różowe kajdanki. Spłonąłem rumieńcem i katem oka uchwyciłem uszczęśliwione spojrzenie Niall’a, który podszedł do mnie jako ostatni i mocno przytulił, smyrając po plecach.
-Ode mnie prezent dostaniesz za parę dni. Kajdanki się przydadzą – Szepnął mi do ucha, a ja oblałem się jeszcze większym rumieńcem. Zdmuchnąłem świeczki z przepięknego jednopiętrowego tortu. Truskawkowy, przybrany dużą ilością kremu waniliowego. Czekoladowy napis „Happy Birthday Harry”. Zjedliśmy po kawałku, po czym tata wrócił do hotelu, w którym obecnie mieszkał, mama pojechała do pracy na noc, a Gemma poszła do przyjaciółki. Pewnie myślicie, że mamy zamiar urządzić dziką imprezę z litrami alkoholu, narkotykami, setkami ludzi i striptizerkami ? Co to to nie. Moje osiemnaste urodziny mam zamiar spędzić w pokoju z Niallem. Gdy on poszedł do pokoju, ja wziąłem dwa kieliszki, wino i truskawki. Dołączyłem do niego. Usiedliśmy na dywanie przykryci kocem. Wtulił się w mój bok. Włączyłem mój ulubiony film „Actually Love”. Pod koniec ryczałem jak głupi. Jak zawsze, zresztą. Nialler siedział obok mnie i głupio się szczerzył.
-Słodko wyglądasz taki załzawiony – Szepnął, zjadając truskawkę i oblizując zmysłowo wargi.
-Kotku, dzisiaj na spokojnie. Pobawimy się kiedy indziej – Mruknąłem lekko go całując w kącik ust. Powróciłem do poprzedniej pozycji, a blondyn usiadł mi na udach, przodem do mnie.
-Wiesz, że jutro wyjeżdżam.. ? – Zapytał ostrożnie.
Oparłem głowę o jego ramię i objąłem go w pasie.
-Ehh, nie przypominaj… Nie chce się rozstawać… - Jęknąłem, czując łzy napływające do moich oczu. Przez te dwa tygodnie związałem się z nim dość mocno. Stał się dla mnie cholernie ważny. I nie wyobrażałem sobie rozłąki na te kilka miesięcy.
-Nie smuć się Harreh… Mam tu coś – Z kieszeni wyjął dość pogniecioną kopertę. Lekko zażenowany, starał się ją wyprostować. Szybkim ruchem dłoni zabrałem mu papier.
-Co to ?
-Otwórz i zobacz.
Niepewnie rozerwałem kopertę, z której wyleciały dwa prostokątne kartoniki. 3 luty, godzina 2:00, Francja. Zachłysnąłem się powietrzem.
-Niall, czyś Ty zwariował ?! To musiało kosztować fortunę i …
-Prezent urodzinowy – Cmoknął mnie w usta.
-Nie wiem co powiedzieć… Dziękuję Ci – Mocno go uścisnąłem.
Gdy Niall poszedł się umyć opadłem na łóżko i z oszołomieniem wpatrywałem się w bilety. Spędzę dwa tygodnie we Francji, w mieście miłości. Z moim ukochanym. Nie chcę wiedzieć ile kasy na to wydał. Albo nie. Chcę wiedzieć. Oddam mu wszystko co do grosza. Nie będzie za mnie płacił. Lekko się uśmiechnąłem. Zawsze pragnąłem pojechać do Paryża. A z kimś kogo kocham, ten czas będzie niezapomniany. Blondyn wrócił, mając na sobie jedynie bokserki. Położył się obok mnie, a ja przeczesałem dłonią jego wilgotne włosy.
-Kocham Cię, wiesz ? – Wyszeptałem, składając na jego ustach, delikatny pocałunek.

x Niall x
Harry poszedł się wykąpać, a ja leżę na łóżku i rozmyślam. Wiem, że dobrze zrobiłem organizując tą wycieczkę, ale wydaje mi się jakby Hazza się nie cieszył. Może… może nie chce spędzić ze mną tych 14 dni ? Może się nas wstydzi ? Nie. Wyrzuciłem z głowy tą myśl. Zależy mu na mnie. Tak jak i mi na nim. Jest… Jest cudowny. Nie wiem co bym zrobił, gdyby nie on. Gdyby Bóg nie postawił mi go na mojej drodze. Owszem, wierzę w przeznaczenie. I skoro się spotkaliśmy to nie bez powodu. Zaschło mi w ustach, gdy chłopak wyszedł z łazienki zupełnie nagi. Szeroko się do mnie uśmiechnął, po czym wskoczył pod kołdrę, wtulając się we mnie i specjalnie ocierając swoim przyrodzeniem o moje udo. Zarumieniłem się i skarciłem go spojrzeniem. Objąłem go w pasie i spojrzałem w oczy.
-Nie cieszysz się… - Stwierdziłem, nieco zawiedziony. A myślałem, że mu się spodoba, no cóż..
-Cieszę, serio. To po prostu szok.
Zapadła cisza. Wpatrywałem się w niego, starając się doszukać jakiś oznak, które wskazywałby na to, że nie chce tam ze mną jechać. Jednak niczego się nie doszukałem. Pozwoliłem, aby wtulił się w moje ciało, a głowę ułożył na torsie.
-Kocham Cię Harreh – Wyszeptałem w jego brązowe loki, poczym usnęliśmy.

____
Taki… krótki. Zjebałam, dałam za dużo dialogów. Sorry ;x
Niall w moim opowiadaniu jest starszy od Hazzy i ma 19 lat :>
*Dzień dobry moja miłości – Wszystkiego najlepszego Harry
**Szybko
 

piątek, 20 lipca 2012

Piąty ♥


x Niall x
Do domu wróciliśmy dobrze po 21. Przez bite dwie godziny krążyliśmy po mieście. W Harrym cały czas buzowało po słowach Karen.
-Zostałam wezwana do pracy, a Gemma jest u swojego chłopaka. Jedzenie macie w mikrofalówce, nie siedźcie za długo. Mama xx – Przeczytał na głos – Niall ! Mamy cały dom dla siebie !
Natychmiast pojawiłem się w progu.
-Każdy normalny nastolatek urządziłby imprezę pod nieobecność rodziców… Ale ja mam inny plan – Podszedł do mnie tak blisko, że nasze nosy się spotykały, a na twarzy czułem jego ciepły oddech. Zadrżałem gdy jego wargi spoczęły na moich. Na początku całował delikatnie, jakby obawiał się, że zaraz go odepchnę. Och, nie kochany. Teraz tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. Przyciągnąłem go do siebie i mocniej wpiłem się w jego delikatne usta. Nasze języki rozpoczęły namiętny taniec. Biodra co chwila ocierały się o siebie wywołując jęki. Przenieśliśmy się do salonu. Popchnąłem go na kanapę, patrząc na niego kokieteryjnie. Usiadłem na jego biodrach, rozpinając jego koszulę, która po chwili znalazła się w kącie pomieszczenia, wraz z bluzką. Moim oczom ukazał się wspaniały widok nagiego torsu chłopaka. Zacząłem ssać jego sutki, wywołując u niego jęki rozkoszy. Wróciłem wargami na jego usta, a dłońmi wciąż gładziłem rozgrzane ciało bruneta. Zassałem się na jego szyi i oderwałem z głośnym mlaśnięciem. Chwilę podziwiałem swoje dzieło, po czym zająłem się spodniami, które poszły w ślad koszuli. Przez cienki materiał bokserek doskonale czułem dość dużą wypukłość. Powróciłem do całowania jego ciała, od czasu do czasu lekko zasysając jakiś fragment skóry. Czując, że chłopak pode mną wije się coraz bardziej, a jego wypukłość się powiększa, uratowałem go od zbędnego materiału i zdjąłem jego bokserki. Gdy jego ‘przyjaciel’ się pojawił, chłopak stał się bardziej czerwony niż burak. Uroczo wygląda, nie ma co. Przejechałem dłonią po penisie nastolatka, czym wywołałem głośny jęk.
-Och, Niall, kurwa… ZRÓB TO ! – Krzyknął z przymkniętymi powiekami.
Lekko oblizałem jego główkę, po czym włożyłem go głębiej. Wręcz czułem go dotykającego ścianki mojego gardła. Ale nie przeszkadzało mi to. Sprawiało mi to chorą przyjemność. Styles wplótł swoje dłonie w moje włosy i nadał tempo, które odpowiadałoby jemu. Jego przyrodzenie co chwila się pojawiało. Czułem, że jest już bliski.
-NIALL  DO KURWY NĘDZY ZARAZ DOJDĘ ! – Wydarł się, a ja poczułem w przełyku ciepły płyn. Zacząłem go przełykać, nie chcąc uronić ani kropli. Gdy było po wszystkim oblizałem wargi posyłając mu przekorne spojrzenie.

x Harry x
-Teraz moja kolej kotku – Szepnąłem mu do ucha, po czym wstałem i skierowałem się do swojego pokoju. Kiedy już leżał na łóżku, dosłownie zerwałem z niego ubranie. Widok leżącego go nago na moim łóżku rozpalał mnie do czerwoności. Zacząłem pieścić jego ciało. Z satysfakcją stwierdziłem, że mu się podoba. Wpiłem się w jego usta, przyciskając go do siebie. Czułem każdy skrawek jego ciała. Każdy pragnący mojego dotyku kawałek. Zassałem się na skórze jego szyi pragnąc go naznaczyć. Chciałem, aby każdy kto go spotka, wiedział, że ten piękny Irlandczyk jest zajęty. Że jest mój. Nie miałem zamiaru się nim dzielić. Pragnąłem, aby na zawsze pozostał w moich ramionach.
-Harry… Zrób to..  – Wyjęczał, zaciskając dłonie na pościeli. – WEJDŹ WE MNIE KURWA !
Pogłaskałem go po policzku.
-Jesteś tego pewien ?
-TAK ! ZRÓÓB TO !
Wyjąłem z szuflady prezerwatywą i zręcznym ruchem rozerwałem opakowanie, po czym bez większych problemów ją założyłem.
-Widzę, że masz już wprawę – Parsknął Niall, pożerając mnie wzrokiem.
Jedynie przekręciłem oczyma. Wszedłem powoli w blondyna. W między czasie głaskałem i całowałem go po plecach, chcąc zmniejszyć jego ból. Po chwili wszedłem cały. Zaczęłam poruszać się coraz szybciej, krzycząc z rozkoszy. W tym momencie nie przejmowałem się, że pewnie słyszy nas cała ulica. Byliśmy tylko ja i Niall. Chłopak, którego… kochałem ? Po chwili, zaciskając ręce na pośladkach blondyna doszedłem. Opadłem obok niego na łóżku i przykryłem nas kołdrą. Spojrzał na mnie oczami pełnymi pożądania.
-Ja… Dziękuję. To najlepsza noc w moim życiu – Szepnął, przygryzając płatek mojego ucha. Zadrżałem. Oparł się o moje ramię i po chwili usnął, a jego oddech stopniowo się uspokoił. Wyglądał tak uroczo z lekko opuchniętymi wargami wygiętymi w uśmiechu, zamkniętymi powiekami, zarumienionymi policzkami i włosami w totalnym nieładzie. Przypominał mi małego, słodkiego kociaka. Ucałowałem go w nos i zamknąłem oczy. Przez moja głowę przechodziły setki myśli. Jednak wszystkie kręciły się wokół jednej. Przespałem się z Niallem Horanem. Nie miałem pojęcia co zrobić z tym faktem. Nie wiem czy on cokolwiek do mnie czuje. Coś głębszego. Nawet jeśli coś by z tego wyszło, to jak ja mam powiedzieć mamie i Gemmie o tym ? Hej wam, jestem bi i chodzę z Niallem, co na obiad ? Żałosne… Stajesz się coraz bardziej żałosny Styles. Poza tym… Od kiedy przejmujesz się opinią innych ? Zawsze byłeś niezależnym dupkiem, a teraz ? Odpowiedź przyszła od razu. Zakochałem się. Chociaż nie wiem czy to nie za mocno powiedziane. Znam go od tygodnia. Nie wiem czy to co do niego czuję to coś poważniejszego czy tylko głupie zauroczenie, które minie. Spojrzałem na Niall’a i zauważyłem dużą malinkę na jego szyi, moją robotę. Lekko się uśmiechnąłem. Ciekawe jak ma zamiar to jutro ukryć. Bo przecież byliśmy sami w domu. Kto inny mógł mu to zrobić ? Zaśmiałem się i trochę zsunąłem, przekładając głowę nastolatka na poduszkę. Ułożyłem się, a on jakby automatycznie, wtulił się w moje nagie ciało. Przytuliłem się do niego i wtuliłem twarz w jego blond włosy.
-Dobranoc Niall – Wyszeptałem, po czym wręcz natychmiast usnąłem.
___
Krótki, wiem ;<
Z góry przepraszam, ale nie umieem pisać takich scen xd
Dziękuję za całe 11 komentarzy ^.^
+ Dodałam ankietę na górze strony, jeśli byście mogły oddać głos byłabym wdzięczna (;

czwartek, 19 lipca 2012

Czwarty ♥


-No spokojnie, uspokój się – głaskałem go po plecach, pragnąc, aby przestał płakać. Nie mam pojęcia czemu, ale wyjątkowo mnie to raniło jak słyszałem jak szlocha. Mocniej go do siebie przycisnąłem. Po pewnym czasie płacz ustał, a wstrząsy zmniejszyły się.
-Przepraszam cię Nialll, tak baaardzo przepraszam – wyjąkał,  odsuwając się ode mnie.
-Nie ma sprawy, wysuszę bluzkę i …
-Nie o to chodzi – pokręcił głową – Przepraszam za moje zachowanie… Zachowywałem się jak wredny, arogancki dupek myślący jedynie o własnym tyłku. Ale to tylko dlatego, że…
-Że doświadczyłeś ogromnej starty i to jest twoja obrona, rozumiem – Posłałem mu lekki uśmiech. Tyłek…Czy wspominałem jaki jego tyłek jest seksowny ?Yyyy, chwila… Czy ja właśnie pomyślałem, że tyły Harry’ego są SEKSOWNE ? Horan, co z Tobą ? Totalnie Ci odjebało ? – Sam napisałeś tą piosenkę ?
W odpowiedzi jedynie kiwnął
-Naprawdę piękna… Tak jak i twój głos..
Odpowiedziała mi jedynie głucha cisza. Już miałem wstawać, gdy złapał mnie za przegub.
-Nie odchodź, zostań.
No i co miałem zrobić ? Usiadłem obok niego i siedzieliśmy nie odzywając się ani słowem.
-Napisałem tą piosenkę rok temu – Szepnął w pewnym momencie – Moja dziewczyna… Ona została porwana, wraz ze mną… Mnie zamknęli, a ją… ją brutalnie z-zgwałcili, a później zamordowali – na chwilę przerwał i myślałem, że już nie dokończy, jednak znowu mnie zaskoczył – Nie mogłem nic zrobić.. Nie mogłem jej obronić… Mojej małej, bezbronnej Cassie… Zginęła na moich oczach… TO WSZYSTKO MOJA WINA ! – Uderzył ręką w kolano, a kolejna fala łez spłynęła po jego zarumienionych policzkach. Przytuliłem go oszołomiony tym wyznaniem. Nie wyobrażałem sobie jak ktoś w wieku 17 lat może doświadczyć takiej straty i jeszcze być świadkiem tak okropnej sceny.
-Harry, to nie twój wina, rozumiesz ? Nie mogłeś nic zrobić… Cassie na pewno to rozumie – Wyszeptałem ocierając słone krople.
-Nie… Nie… Ona jest na mnie zła, ja to wiem Niall – Wyjąkał, a mnie przeszedł dreszcz. To jak wymówił moje imię sprawiło, że gorąco wypłynęło na moje policzki. Horan, spokojnie, panuj nad emocjami.
Nie odpowiedziałem. Wpatrywałem się w niego, próbując zrozumieć co musiał teraz przechodzić. Jaki ból. Tym bardziej że obwiniał się o śmierć własnej dziewczyny. Musiałem mu jakoś pomóc… Tylko nie miałem pojęcia jak.
-Niall ? – Chłopak przysunął się do mnie i poczułem jego dłonie na swoim torsie, a jego oddech na swojej szyi.
-T-tak Harry ?
Wpił się w moje usta, mocno mnie tym oszałamiając. Całuje mnie. Harry Styles, ten zamknięty w sobie dupek właśnie mnie całuje. Właśnie teraz. Z własnej woli. Na balkonie. W miejscu gdzie każdy może to zobaczyć. Jednak nie mogłem się odsunąć, ba, ja nawet nie chciałem. Pragnąłem pozostać jak najbliżej niego i tego jego seksownego ciałka. Wsunąłem dłonie w jego brązowe, puszyste loki i mocniej go do siebie przyciągnąłem. Jego wargi odsunęły się od moich, wywołując z mojej strony jęk protestu. Jednak na szyi poczułem jego język, a po chwili zasysanie skóry i głośne mlaśnięcie. Obdarowywał pocałunkami przestrzeń między brodą, a obojczykiem. Z moich ust co chwila wyrywał się zduszony pomruk. Chciałem więcej. Chciałem go dogłębnie poznać.  W jednej chwili pojąłem dwie rzeczy. Pierwsza, leżmy na balkonie i się obmacujemy. Druga, Harry jest pijany. Ponoszą go emocje, nie wie co robi. Odsunąłem się od niego na bezpieczną odległość. Oboje ciężko dyszeliśmy. Nie chciałem, aby żałował, jeśli cokolwiek by się między nami wydarzyło.
-C-co jest ?
-Jesteś pijany. Idź spać, a jak się obudzisz to pogadamy. – Mruknąłem, po czym wstałem i położyłem się na materacu, zagrzebując się w ciepłej kołdrze. Ukryłem twarz w poduszce. Myślałem, że on naprawdę coś do mnie czuje, a to się okazuje, że po prostu jest pod wpływem procentów. A wiadomo, że wtedy człowiek robi głupie rzeczy. Harry nie jest gejem, na pewno. Za kimś takim jak on musi stać kolejka chętnych dziewczyn. I to tych z najwyższej półki. Te wydęte, gorące, malinowe wargi, ta burza brązowych loków, wiecznie układająca się wedle własnego upodobania, te urocze dołeczki, które ukazywały się za każdym razem, gdy na jego twarzy pojawił się przepiękny, śnieżnobiały uśmiech, no i oczy. Szmaragdowe, piękne, duże oczyska otoczone kurtyną gęstych rzęs, rzucających długi cień na rumiane policzki. Lekko westchnąłem, nie chcąc obudzić chłopaka, który właśnie usnął, wnioskując po cichym pochrapywaniu. Czy to normalne jak powiem, że nawet gdy chrapał wyglądał uroczo ? Nie, to nie jest absolutnie normalne. To chore. I to bardzo. Podniosłem się i przyjrzałem chłopakowi zastanawiając się czy mam jakąkolwiek szansę. W porównaniu z nim byłem zwykłym, szarym nastolatkiem. I na dodatek gardzono mną. Wyjątkowo. A on był gwiazdą szkolną. Był guru.  Przetarłem zmęczone oczy dłonią. Pogładziłem chłopaka po zarumienionym policzku, czując pod palcami miękką, gładką skórę. – Jeszcze będziesz mój… Postaram się o to .. – Szepnąłem, całując go w czoło i udając się w jego ślady, ułożyłem się na materacu i usnąłem mocnym snem wypełnionym jego postacią.

x Harry x
Obudziłem się z okropnym bólem głowy. Czyżby kac ? Rozejrzałem się po pokoju i od razu zobaczyłem pustką butelkę Whisky. Huhu, zaszalałeś. Potarłem dłonią skroń i ukryłem twarz w dłoniach chcąc zniwelować narastający ból. Nigdy więcej alkoholu. Nigdy. A bynajmniej nie pół butelki Whisky. Podniosłem się i zszedłem do kuchni gdzie już zastałem wszystkich w komplecie. Opadłem na drewniane krzesło i zabierając się za naleśniki wymruczałem ciche ‘Cześć’. Posiłek minął w ciszy i spokoju. Co jakiś czas zerkałem na Niall’a, który cały czas unikał mojego wzroku. O co mu chodzi ? Nie mówcie, że o tą awanturę wczoraj ! Może rzeczywiście przesadziłem i nie powinienem zrzucać całej winy na niego, ale… ale to emocje. Nie chciałem nikogo zranić. Nie jego.  Ten radosny, blondwłosy Irlandczyk napawał mnie spokojem i dziwną radością. Nie wiem czemu, ale… zależało mi na nim. Cholernie.  Brawo, przyznałem się do tego przed sobą. Czas mu to powiedzieć. O mało się nie zakrztusiłem, myśląc jak głupia była ta idea. I co zrobię ? Podejdę i powiem Hej, ładną mamy pogodę, chyba Cię kocham, było coś z matmy ? Pfff, żałosne. Wyśmieje mnie i ucieknie z krzykiem, gdy dowie się, że chłopak u którego mieszka jest … Właśnie, kim byłem ? Nie byłem gejem. Pociągały mnie dziewczyny. Podniecały mnie. Do Cassie czułem prawdziwą miłość. Czyli co ? Czyżbym był biseksualny ? Jedyne racjonalne wytłumaczenie. Bo przecież Niall też mi się podobał… prawda ? Przyjrzałem mu się dokładnie. Lekkie, łagodne rysy, Blond włosy, spod których powoli wychodził jego naturalny kolor. Ciemny brąz. Boski uśmiech i oczy. W niesamowitym odcieniu szafiru. Poczułem jak w spodniach robi mi się ciasno. Zdecydowanie, podobał mi się. I to jak się rumienił, gdy się zawstydził po wypowiedzeniu czegoś źle. To było tak urocze, że jedyne na co miałem wtedy ochotę to podejść i go przytulić. Trzymać go w ramionach, aby nie doznał okrucieństwa współczesnego świata. Aby nikt go nigdy nie zranił. Wydawał się tak kruchy, że najmniejsze uderzenie mogłoby go połamać. Ale wiedziałem, że tak nie było. Po incydencie z Spencerem i MCA nieźle się trzymał i wyszedł w miarę bez szwanku. No poza nosem. Tak czy inaczej, nie potrafiłem sobie wybaczyć, że pozwoliłem, aby pięść mojego przyjaciela tknęła tej porcelanowej, idealnej twarzy.
-Harry ? HARRY ! – Usłyszałem coraz to głośniejsze wołanie. Wyrwałem się z letargu i zdezorientowanym wzrokiem spojrzałem na mamę, która patrzyła na mnie zabójczym wzrokiem.
-Yyy, co ? – Odpowiedziałem niezbyt mądrze, zauważając, że wszyscy już zjedli, a moje śniadanie dawno wystygło. Czyżbym zamyślił się nad blondwłosym chłopakiem tak długo ?
-Pokażesz dzisiaj Niallowi miasto i nie …
-Jasne, nie ma problemu – Stwierdziłem przerywając rodzicielce.
-… ma żadnego a… Co ? Zgadasz się ? – Kobieta przyglądała mi się wyraźnie zdziwiona.
-Jasne, czemu nie ? – Wzruszyłem ramionami i zabrałem się za zimne już jajka. Zjadłem i udałem się do pokoju. Na schodach zatrzymałem się i spojrzałem na blondyna – O 10 wychodzimy, bądź gotowy – Puściłem do niego oka, na co oblał się rumieńcem. Wparowałem do łazienki i wykonałem potrzebne poranne czynności. Ubrałem się w jasne rurki z opuszczonym krokiem, biały, przylegający T-shirt i błękitną koszulę w kratę. Użyłem ulubionych perfum i zbiegłem na dół, nie mogąc się doczekać dnia spędzonego z Niallem. Boże, jakie piękne imię. Takie wręcz anielskie. Uśmiechnąłem się do chłopaka.
-Gotowy ?
-Jak zawsze – Oblizałem wargi i lekko je przygryzłem. Ubraliśmy się w ciszy i żegnając się z moją mamą wyszliśmy na zaśnieżone ulice Holmes Chapel. – To gdzie idziemy Irlandczyku ? – Zapytałem wpatrując się w niego z lekkim uśmiechem.
-Gdziekolwiek, byle z Tobą. Prowadź.
Szliśmy przed siebie. Opowiadałem chłopakowi przeróżne anegdoty z mojego życia, a także historię powstania poszczególnych budynków czy porównywałem ich przeznaczenie do obecnej funkcji. Niall słuchał mnie z zainteresowaniem. W głębi duszy podziękowałem mojej nauczycielce historii za wmuszanie w naszą klasę całej historii miasteczka. Po zwiedzeniu tych ciekawszych zakątków i obejściu dwóch parków ustaliłem ostatni przystanek naszej wędrówki. Mała kawiarenka znajdując się zaledwie 15 minut od parku w którym się znajdowaliśmy. Przyśpieszyliśmy kroku i po chwili siedzieliśmy w miękkich, fioletowych fotelach rozkoszując się ciepłem panującym w pomieszczeniu. Wstałem, aby podejść do baru i zamówić. Jednakże w połowie drogi ktoś objął mnie od tyłu. Niezbyt pewnie odwróciłem się i ujrzałem wytapetowaną twarz Karen. Pięknie, tylko jej mi tu brakowało.
-Czeeść kochanie – Wymruczała mi do ucha.
-Zostaw mnie – Warknąłem, odsuwając się od niej.
Jej twarz wyrażała zdumienie. A to peech. Po chwili jednak ocknęła się.
-Kotku, o co ci chodzi ? Przecież mnie kochasz i …
-Nie kocham cię ! Ba, nawet cię nie lubię – Ironicznie się zaśmiałem, patrząc jej prosto w oczy i ściągając na nas wzrok wszystkich obecnych klientów. – Serio myślałaś, że coś do ciebie czuję, poza wstrętem ? Byłaś na jedną noc. O tak, po prostu. Chyba Cię pojebało jeśli uważasz że będę jebał siostrę Cassie i… - Przerwałem, czując na ramieniu dotyk ciepłej dłoni. Od razu wiedziałem, że to Niall.
-Harry, chodź, nie ma sensu. Nie marnuj się na nią… Chodź, proszę.
Spojrzałem z obrzydzeniem na dziewczynę i dziękując Niallowi, ze mnie powstrzymał wyszedłem z kawiarenki, po drodze zakładając na siebie kurtkę. Usłyszałem piskliwy wrzask dziewczyny, od którego we mnie zawrzało.
-Dobrze, że nie żyje ! Należało jej się.
Oczy mnie zapiekły i wypłynęły z nich kaskady łez. Odeszliśmy kawałek, a ja wtuliłem się w blondyna, pragnąc poczuć jego dotyk.
-O-ona, po-powiedziaa-aała…
-Wiem co powiedziała Harreh, zachowała się okrutnie, ale nie myśl o niej… Pomyśl o Cassie… Nie chciałaby, żebyś się tak denerwował.

______
Yeey, dziękuję Wam, za cale 8 komentarzy pod poprzednim rozdziałem, to wiele dla mnie znaczy :) Dacie radę teraz dobić do 10 ? :D

środa, 18 lipca 2012

Trzeci ♥


Otworzyłem oczy, gdy po raz setny rozległ się irytujący dźwięk budzika. Zirytowany machnąłem dłonią, a urządzenie spadło na podłogę i raz na zawsze się uciszyło. Niestety, jeśli chciałem uniknąć wizyty mamy w moim pokoju ( A uwierzcie, że za miłe to by to nie było ), musiałem się zbierać. Podniosłem się, a moim oczom ukazał się idealnie pościelony materac. Czy ten pajac prasował tą pościel ? Wstałem i ruszyłem do łazienki, po drodze zgarniając ciuchy. Poranna toaleta. Ubrałem się w przyszykowane ubranie i spojrzałem w lustro.
-No, no, Styles. Z dnia na dzień stajesz się coraz bardziej seksowny – Mruknąłem sam do siebie potrząsając grzywą. Po dowartościowaniu się, zszedłem do kuchni, gdzie zastałem rodzinkę w komplecie, z dodatkową przylepą. Usiadłem naprzeciw chłopaka i nie odzywając się ani słowem do kogokolwiek skonsumowałem jajecznicę z bekonem. Popiłem to gorącą herbatą. To był mój cichy bunt, za to, że zostałem wciągnięty w tą cholerną wymianę. Po co mi to ? Poznanie innego kraju, nowych ludzi, bla, bla, bla. Taa, super. Wolę iść na szluga, niż opiekować się jakimś tam chłopaczkiem. Wstałem od stołu i ruszyłem do drzwi.
-Harry, nie poczekasz na kolegę ? – W drzwiach ukazała się twarz mamy. Rzuciłem jej jedynie ironiczne spojrzenie, szybko się ubrałem i już mnie nie było. Na zewnątrz już czekał srebrny samochód Spencer’a. Wsiadłem i przywitałem się ze znajomymi. Odjeżdżając zobaczyłem zdezorientowanego blondyna, który stał na podwórku. Zaśmiałem się i skupiłem na Karen. Ta dziewczyna coś w sobie miała. Dobra, nie, nie miała. Była pusta bardziej niż balon. Ale była piękna… No i łatwa. Rzuciłem jej zalotne spojrzenie, na co odpowiedziała mi uśmiechem. Widziałem, że podobam jej się od 6 klasy. Czas to wykorzystać. Przejechałem ręką po jej udzie okrytym cienką warstwą rajstop. Dojechaliśmy na miejsce, i musiałem przerwać ową zabawę. Kierując się do szkoły obserwowałem jak ponętnie kręci zgrabnym tyłeczkiem, odzianym jedynie w jeansową spódniczkę. Poczułem znajome uczucie u dołu podbrzusza. Będzie mnie musiała dzisiaj zaspokoić… I to jak najszybciej.
*
Usiadłem przy okrągłym stole, rezerwując miejsce obok Karen. Nadeszła tanecznym krokiem i usiadła, ręką przesuwając po moim wypukleniu. Ugryzłem suchą bułkę, chcąc ukryć mruczenie. Po chwili doszła reszta paczki.
-Ej, ten twój dziwak z Irlandii, zarywał dzisiaj do MCA. – Spencer wybuchnął śmiechem.
-Nie byłoby Ci do śmiechu, gdyby jakiś palant zaczął do ciebie gadać – Rudowłosa skrzywiła się, jakby przypominając sobie potworne wspomnienie.
I ten moment wybrał sobie chłopak na wejście do stołówki. Spencer, wyczuwając okazję na bijatykę podszedł do blondyna, wraz z MCA.
-Ej pokrako, co tam ? Patrz kto tu ze mną przyszedł ? Twoja dziewczynaa
Cała sala parsknęła śmiechem, a ja odwróciłem wzrok od zaistniałej sceny i nie myśląc co robię, wpiłem się w usta Karen. Wspomniałem, że była najlepszą przyjaciółką Cassie ? Nie ? To teraz mówię. Dobra, trudno. Raz się żyje. Raz w życiu jest się młodym. Oderwałem się od brunetki, dopiero gdy usłyszałem plask. Niall leżał na podłodze i trzymał się za nos. Za to Spencer nachylał się, gotów do kolejnego ciosu. Kolejny raz w przeciągu 10 minut, nie panowałem nad moimi odruchami i podbiegłem do miejsca pojedynku i przytrzymałem pięść Spencer’a. Spojrzał na mnie zdezorientowany.
-Co do .. ?
-Stary, chcesz stracić honor ? Nie bije się leżącego. Nie warto – Powiedziałem głosem pełnym sarkazmu.
-Dz-dzięki Harry – Wykrztusił chłopak, próbując się podnieść.
-Nie odzywaj się do mnie cwelu. – Syknąłem i wraz z MCA odprowadziłem przyjaciela do stolika, aby jeszcze bardziej nie pobił blondyna.
Reszta przerwy minęła nam w ciszy. Kierując się na lekcji minęliśmy Niall’a. Szturchnąłem go, przez co wpadł na ścianę. Zaśmiałem się i wszedłem do klasy.

x Niall x
Wsiadłem do samochodu Gemmy i zacisnąłem zęby, czując ból w każdym skrawku ciała.
-Niall… CO CI SIĘ STAŁO ?! – Wytrzeszczyła oczy, widząc mnie w tak okropnym stanie.
-Małe starcie, nie wielkiego – Syknąłem.
-Jedziemy do szpitala – Odpaliła auto i ruszyliśmy – Ta banda Harry’ego Ci to zrobiła, co ?
Jedynie lekko kiwnąłem głową. Nie lubiłem nagabywać na kogoś, ale nie będę okłamywał jednej z niewielu osób, które się o mnie tutaj troszczą.
-Zawsze wiedziałam, że sprowadzą go na złą stronę i o to mam. Policzę się z nim w domu.
*
W domu byliśmy o 17. Okazało się, że nic poważnego mi nie jest. Złamany nos, parę otarć. Przeżyję. Aktualnie siedzę na materacu, bojąc się przyjścia Harry’ego. Czy to normalne, że boję się kogoś kogo nawet nie znam ? Z kim przez tydzień mieszkałem pod jednym dachem ? Taak, już minął tydzień. Jeszcze 7 dni i wracam do domu. W końcu. Mam dość ośmieszania ze strony paczki chłopaka. Przymknąłem oczy i starając się ignorować ból położyłem się. Myślałem o Irlandii, o rodzicach, o Greg’u, o przyjaciołach… Tam mam raj. Mimo nadopiekuńczej mamy, tam jest moje niebo.. A tu ? Myślałem, że przez te 2 tygodnie poznam nowych ludzi, może z kimś się zaprzyjaźnię… A nie, że będę pobity. Ukryłem twarz w dłoniach, a z mojego gardła wydarł się lekki szloch. Miałem dość. Serdecznie dość. Usłyszałem trzask drzwi i od razu wiedziałem, że zaraz na mnie naskoczy.
-Zadowolony jesteś ? Mam przejebane. Zdajesz sobie sprawę jaki mam opierdol ? Musiałeś się o… Chwila… Czy ty płaczesz ? - W jego głosie rozpoznałem potężny sarkazm. Jedyne co zrobiłem to odwróciłem się do niego plecami i postanowiłem ignorować jego chamskie przycinki.
*
Obudziło mnie ciche brzdąkanie na gitarze. Otworzyłem oczy i starałem się zlokalizować źródło dźwięku. Kto normalny gra na gitarze o 4 w nocy ? Nagle jednak zamarłem, zahipnotyzowany anielskim głosem. Ruszyłem w jego kierunku. To co zobaczyłem wprawiło mnie w zdumienie. Harry ubrany jedynie w szarą podkoszulkę i czarne spodenki siedział na balkonie z gitarą w dłoni. To z jego krtani wydobywał się ten cudowny głos. Wsłuchałem się w słowa, zastanawiając się czy znam ową piosenkę.


What I miss the most, is talking up all night
/ Za czym tęsknię najbardziej to rozmowy przez całą noc
We laughed until we cried
/ Śmialiśmy się do łez
Now I'm breaking at the seams
/ Teraz pękam w szwach
Dropping to my knees, nothing left of me!
/ Upadłem na kolana, nic po mnie nie zostało!
Black stone turned into dust, my heart wasn't enough
/ Czarny kamień zamienił się w kurz, moje serce nie wystarczyło
So far from where I used to be
/ Daleko stąd tam gdzie zawsze byłem
When she was mine…
/ Kiedy była moja*

Zauważyłem jak po policzkach chłopaka spływają słone krople. Uklęknąłem obok niego. Spojrzał się na mnie zaczerwienionymi oczami i jakby zapominając o wszystkim co mi zrobił rzucił się w moje ramiona i wybuchł płaczem.

___
Za wszelkie literówki czy błędy językowe przepraszam ;)
6 komentarzy = Następny rozdział ♥
* Lawson - When She Was Mine

wtorek, 17 lipca 2012

Drugi ♥


. Obudził mnie dotyk czegoś wilgotnego na twarzy. Uniosłem jedną powiekę i jęknąłem z niezadowolenia. Oczywiście, moja kotka Dusty. Mimo, że to naprawdę pocieszny kociak, to czasami mam ochotę wywiesić ją za ogon za oknem, aż nie zrozumie, że mnie nie budzi się przed 12. Nie ma za grosz szacunku do człowieka, który przygarnął ją ze schroniska, karmi ją, kupuje jej zabawki. Cały czas chce tylko jeść, jeść i jeść. Zwariować można. Zwlekłem się z łóżka, które, gdy musiałem wstać, stało się wyjątkowo wygodne, i zszedłem do kuchni. Dusty pobiegła za mną, wesoło machając białym ogonem i wydając z siebie coś pomiędzy miauknięciem, a krzykiem. Nasypałem jej trochę jedzenia i usiadłem na blacie.
-Ty głupi kocie. Nie mogłaś obudzić Gemmy ? – Mruknąłem nalewając sobie szklankę soku jabłkowego. Po chwili na moich udach spoczął ciężar w postaci trzykilowego kłębka futra. Westchnąłem, widząc jak układa się do snu – Serio ? Ja nie mogę spać, a Ty możesz ?
-Kot ma więcej praw niż Ty – Usłyszałem głos dochodzący zza moich pleców.
-Dzięki siostra, miło mi – Mruknąłem zgryźliwie – A Ty co tak wcześnie ? – Zdziwiony spojrzałem na nią. Była zaledwie 9 rano, a moja ukochana siostrzyczka nie spała. Coś tu się kroi.
-Mam coś do załatwienia. I nie, nie powiem Ci.
Gdy zajrzała do lodówki, niczym dziecko z przedszkola, pokazałem jej język. Fajnie, że się jeszcze nie pozabijaliśmy razem, pod jednym dachem. Toż to prawdziwy cud. 10 minut później usłyszałem trzaskanie drzwi i zostałem sam w domu. Zrzuciłem Dusty ze swoich nóg, i ignorując jej rozjuszone parsknięcie wróciłem do pokoju. W mojej własnej łazience, wziąłem długi, gorący prysznic. Wykonałem poranne czynności i ubrałem się. Szare rurki i zwykły, biały T-shirt. Na to czarna marynarka i jestem gotowy. Poprawiłem fryzurę i zszedłem na dół. Ubrałem się stosownie do pogody i wyszedłem na dwór. Od razu uderzyło we mnie powietrze, z którym wczoraj szczęśliwie się rozstałem. No niestety… Lekko westchnąłem i skierowałem się na główny plac, gdzie już zastałem swoich przyjaciół. Karen, wysoką brunetkę, oraz Spencer’a, trochę niższego ode mnie rudzielca.
-Siemaa stary ! To co ? Szluga na początek ? – Odezwał się zachrypniętym głosem, wyjmując z kieszeni paczkę papierosów.
-No jasne, dawaj. – Zabrałem jednego, odpaliłem i zaciągnąłem się nim. – Wiecie co ? Dowiedziałem się, że ten przychlast co ma być na wymianę przyjeżdża dzisiaj.- Skrzywiłem się i usiadłem na ławce.

x Niall x
-Wszystko wziąłeś kochanie ? – Kobieta po raz kolejny spojrzała na moją torbę i plecak podróżny.
-No jasne mamuś. A poza tym, jadę tam tylko na dwa tygodnie. Jak czegoś zapomniałem to przeżyję bez tego – Posłałem rodzicielce szeroki uśmiech. Wyszliśmy z naszego przytulnego domku i wsiedliśmy do taksówki, która zawiozła nas na lotnisko.
-Dbaj o siebie. Dzwoń codziennie. I obowiązkowo jak dojedziesz. – Mama nawijała niczym karabin maszynowy. Oh, jak ona wytrzyma 14 dni bez pouczania mnie i troszczenia się ? To może być interesujące. Przytuliłem się do kobiety i wsiadłem do samolotu. Zająłem miejsce przy oknie. Zapiąłem pasy, a do uszu wsadziłem słuchawki, z których popłynęła uwielbiana przeze mnie piosenka :

Gotta change my answering machine, now that im alone
/Muszę zmienić swoją sekretarkę, teraz kiedy jestem samotny
Cuz right now it says that we
/Bo teraz mówi mi,
Cant come to the phone
/Że nie możemy podejść do telefonu
And I know it makes no sence
/I wiem, że to nie ma sensu
Cuz you walked out the door
/Ponieważ odeszłaś ode mnie
But its the only way I hear your voice anymore
/Lecz to jest jedyny sposób, bym usłyszał jeszcze twój głos

Obudziło mnie szturchanie w ramię. Stewardessa nachylała się nade mną świecąc dość pokaźnym biustem.
-Lądujemy kochanieńki, nie śpi. – Poczochrała mi włosy i odeszła, uśmiechając się zalotnie. Pokręciłem głową, starając sobie wymazać ten widok z pamięci. Fuuuuuuj. To było jedyne co mogłem o niej w tej chwili pomyśleć. Rozpiąłem pasy i wyszedłem z samolotu, zaraz na puszystą panią, ubraną w obcisłą, czerwona sukienkę. Boże, za co ? Najpierw blondynka każąca gapić mi się na jej piersi, teraz to. Co ja takiego zrobiłem ? Wyminąłem kobietę i rozejrzałem się po lotnisku. Średniego wzrostu, czarnowłosa kobieta, średniego wzrostu, czarnowłosa ko… JEST ! Ruszyłem w stronę kobiety, która machała do mnie, starając się zwrócić na siebie moją uwagę. Podszedłem do niej z szerokim uśmiechem.
-Ty to pewnie Niall, prawda ? – Odezwała się, przyjemnym dla ucha głosem.
-Zgadza się. A pani to pani Styles, jak mniemam.
-Miło mi cię poznać słoneczko – Przytuliła mnie i zaprowadziła do samochodu. – Nie wiem czy to Cię ucieszy, ale przed nami dwie godziny jazdy samochodem. Niestety nie mamy lotniska u nas w miasteczku – Uprzedziła mnie, odpalając auto.
Koło 11 ujrzałem małą tabliczkę z napisem „Holmes Chapel”. Przygodę czas zacząć.
____
5 komentarzy = Nowy rozdział :> 

Pierwszy ♥

Wiatr owiewał moją wątłą sylwetką, sprawiając, że coraz bardziej się trząsłem. Otuliłem się puchową kurtką i wstałem z drewnianej ławki. Potarłem zgrabiałe dłonie o siebie, z całego serca żałując, ze nie zabrałem ze sobą rękawiczek. Schowałem twarz w szaliku i szybkim krokiem ruszyłem kamienistą ścieżką. Wieczorna godzina, a także okropna pogoda nie przeszkadzały nastoletnim mieszkańcom miasta bawić się w najlepsze. Z każdego klubu dochodziła głośna muzyka oraz krzyki młodzieży. Przyśpieszyłem kroku, pragnąc jak najszybciej znaleźć się w ciepłym mieszkaniu i usiąść przed kominkiem z kubkiem kakao w dłoniach, a najlepiej spędzić tam całe życie.
-A raczej dopóki babcia nie przyjedzie - Sprostowałem pod nosem i otworzyłem mosiężne drzwi, prowadzące do mojego rodzinnego domu. Uderzył we mnie zapach ciasta i ciastek. Szybko odciąłem zimnemu powietrzu wstęp do środka. Rozebrałem się i ruszyłem za cudowną wonią, która doprowadziła mnie do kuchni. Tam zastałem moją siostrę oraz mamę piekące różne smakołyki.
-No nareszcie ! Nasza zguba się pojawiła - Mama spojrzała na mnie krzywo, na co jedynie się uśmiechnąłem.
-Potrzebowałem świeżego powietrza. Musiałem dotlenić mózg. - Oświadczyłem uroczyście i zabrałem się za ciasteczka stojące przede mną. Niestety nie dane mi było się nimi delektować, gdyż Gemma ukradła mi je sprzed nosa.
-Dobrze wiemy czemu Cię nie było. Dzisiaj Ci się udało uniknąć prac domowych, jutro już raczej nie - Sarkastycznie się do mnie uśmiechnęła i powróciła do swoich zajęć.
-Jak chcesz - Prychnąłem, kierując się w stronę swojego pokoju. Nie było to jakieś cudowne pomieszczenie, ale służyło mi za oazę spokoju. Nikt tu nie wchodził bez mojego pozwolenia. Nikt. ( Pewnie dlatego, że zawsze zamykałem drzwi na klucz, ale możemy przemilczeć tą sprawę. ) Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Ściany w kolorze pomarańczowym obklejona plakatami mnóstwa modelek. Naprzeciwko mnie znajdowało się nie wielkie biurko, przykryte masą papierów. Większość z nich to śmieci, ale jakoś nigdy nie miałem ochoty tego uporządkować. Zawsze, gdy zebrałem się, aby to zrobić, kończyło się na leżeniu na łóżku głową w dół. Czemu ? Nie mam pojęcia. Zapewne wydawało mi się to o stokroć ciekawsze. Położyłem się na łóżku i jedyne czego zapragnąłem to iść spać. Teraz. I obudzić się jutro w południe, wypoczęty i szczęśliwy. Gdyby to było takie proste. Jednak czasami musimy dostać kopa, aby po wszystkim zrozumieć jakie szczęście mieliśmy w życiu. Szkoda tylko, że to wszystko tak rani. Dobra Styles, nie użalaj się nad sobą. Stało się. Nie ma, że boli, trzeba żyć dalej. Ona by tego chciała. Przymknąłem powieki i przywołałem w myślach jej portret. Prawdę mówiąc wcale nie było to trudne. Jej twarz nawiedzała mnie za każdym razem gdy zamykałem oczy. Jej lśniące blond włosy, jej prześliczne, zielone oczy, w które mógłbym wpatrywać się godzinami, jej pełne, różowe usta, zawsze posmarowane malinowym błyszczykiem. Ukryłem twarz w poduszce, aby nie wybuchnąć płaczem. Weź się w garść do cholery i nie rycz ! Nie zachowuj się jak baba ! Wziąłem telefon i wybrałem numer, którego wyuczyłem się na pamięć.
-Niestety nie ma takiego numeru. - W słuchawce usłyszałem głos sekretarki. Dobrze wiedziałem, że nie ma takiego numeru. Jednak chyba nadal żyję nadzieję, że zadzwonię do niej i usłyszę ten ukochany, zaspany głos "Hazza, idioto, obudziłeś mnie, ale i tak Cię kocham.". Odłożyłem telefon i wyzuty z emocji odpłynąłem do krainy marzeń i pragnień. Do świata Morfeusza, gdzie mogłem spotkać się z moją ukochaną.
___
Takie, takie... O.
Mam nadzieję, że się Wam spodoba i skomentujecie :>